„Ponownie obniżyli mi pensję" – napisał kilka dni temu na Twitterze poseł PO Sławomir Nitras. Zamieścił zrzut ekranu z bankowości elektronicznej, pokazujący, że w lutym na jego konto wpłynęło z Sejmu jedynie 2,7 tys. zł. Jest jednym z posłów najczęściej karanych obniżeniem uposażenia. Oprócz niego pieniądze tracili m.in. Jakub Rutnicki z PO, Jerzy Meysztowicz z Nowoczesnej i Ryszard Petru z Teraz!.
Maksymalny wymiar kary to obcięcie wynagrodzenia o połowę przez trzy miesiące. Decyzje podejmuje prezydium Sejmu, czyli marszałek z wicemarszałkami. W praktyce decyduje Marek Kuchciński, który ma głos przeważający, gdy w prezydium jest remis. A podległa marszałkowi Kancelaria Sejmu twierdzi, że tych decyzji nie może kontrolować sąd. Tak wynika z odpowiedzi na pozew Nitrasa.
Do sądu z marszałkiem
Poseł pozwał Skarb Państwa w sierpniu 2018 r. Żąda 10 tys. zł w związku z tym, że choć jest członkiem Zgromadzenia Parlamentarnego OBWE, wicemarszałek Ryszard Terlecki z PiS regularnie odmawia mu wyjazdów. Poseł żąda też 32,6 tys. zł „tytułem zwrotu bezpodstawnie obniżonego uposażenia". Gdy Nitras składał pozew, miał na swoim koncie cztery decyzje o obniżeniu pensji. Od tamtego czasu prezydium ukarało go jeszcze kilkakrotnie, a poseł na bieżąco aktualizuje kwotę w sądzie.
Za co jest karany? Przykładowo w czerwcu 2018 roku za to, że 32 razy przerywał wystąpienie premiera Mateusza Morawieckiego. Sam Nitras twierdzi, że często pełni rolę kozła ofiarnego. Zauważa, że 9 listopada został ukarany, choć podczas tamtego posiedzenia nie było go w Polsce. – Dopiero po czasie okazało się, że kara dotyczy jednego z posiedzeń w październiku. Ewidentnie PiS szukał kogoś dla równowagi, bo zdecydował się ukarać własnego posła Dominika Tarczyńskiego – mówi.
W swoim pozwie powołuje się na art. 13 ustawy antydyskryminacyjnej, który mówi, że „każdy, wobec kogo zasada równego traktowania została naruszona, ma prawo do odszkodowania". Co na to Kancelaria? Wniosła o „odrzucenie pozwu z uwagi na niedopuszczalność drogi sądowej".