Dziś jedna z ofiar tzw. „ulgi meldunkowej" została zwolniona z pracy, bo skarbówka wpisała ją do rejestru dłużników. Ulgowicze meldunkowi to prawie 20 tysięcy osób, na które na podstawie sprzecznego z Konstytucją prawa uchwalonego przez Sejm RP nałożono nienależny państwu podatek. Absurdalne przepisy, które stanowiły ewidentną pułapkę zastawioną przez państwo na podatników były przez lata ochoczo stosowane przez administrację za akceptacją sądu administracyjnego. Dopiero działania Fundacji doprowadziły do zmiany podejścia i przyznania przez sąd tego co było od początku oczywiste, że ta grupa osób nie ma płacić żadnego podatku. Ta Pani pracuje w banku, a bank nie chce zatrudniać dłużników, do czego ma prawo. Tyle, że ma ta Pani do zapłacenia podatek, który się państwu nie należy, ale wynika z błędnej decyzji, której ta osoba nie zaskarżyła do sądu, bo to byłoby marnowanie czasu i pieniędzy, ponieważ przez lata jednolicie sąd oddalał skargi w takich sprawach. Ponad rok temu, po zmianie podejścia sądu do sprawy przekonaliśmy również sąd, że w takich sytuacjach obowiązkiem fiskusa jest umorzenie takiego podatku w ramach realizacji interesu publicznego. Złożyła więc ta Pani odpowiedni wniosek do urzędu, ale urząd od prawie roku nie wydaje decyzji. Przedłuża postępowanie i teraz przedłużył o kolejne 4 miesiące. A sprawa jest oczywista. Urząd wie, że wydał niezgodną z prawem decyzję ma wniosek o umorzenie, ale prawa obywatela dla niego niewiele znaczą. Państwo więc najpierw okradło swojego obywatela a teraz jeszcze uczyniło z niego bezrobotnego. Wszystko niby na podstawie i w granicach prawa.
Widzimy w Fundacji tysiące takich spraw, co oznacza, że jest ich setki tysięcy (!). Próbujemy konkretnie pomagać w ich rozwiązywaniu, łącznie z występowaniem przed wojewódzkimi sądami administracyjnymi i Naczelnym Sądem Administracyjnym. Mamy efekty naszych działań, wygrane dla podatników sprawy, NSA zdecydowało się nawet w wyniku podjętych przez nas starań zmienić długotrwałe i obejmujące rzesze podatników błędne linie orzecznicze. Zgromadziliśmy unikatowe doświadczenie. Mamy równie konkretne propozycje zmian, które pozwolą na systemowe rozwiązanie problemów. Jednak w samym sądownictwie administracyjnym nadal prawa podatnika nie zostały zauważone w sposób systemowy, nadal zapadają wyroki „w starym stylu" sprzeczne z innymi „nowymi" wyrokami, a sam problem jak istnieje tak istniał. Co więcej, już na horyzoncie rysują się nowe gigantyczne problemy, związane z pisanym w pośpiechu ustawodawstwem tzw. covidowym.
Ale w związku z powyższym nie możemy nie zauważyć milczenia w tym wszystkim Prezydenta RP jako państwowego urzędu wyjątkowej wagi. Tuż przed wyborami prezydenckimi 5 lat temu ówcześnie urzędujący Prezydent „wrzucił" w referendum, zaproponowaną przez nas zasadę o rozstrzyganiu wątpliwości prawa podatkowego na korzyść podatnika – in dubio pro tributario. Owszem, zasada weszła w skład obowiązującego prawa, ale bez wcześniejszego poważniejszego przygotowania oraz późniejszego follow up do dzisiaj nie jest właściwie/odpowiednio traktowana. W czasie ostatniej słynnej debaty o przyszłość wymiaru sprawiedliwości w Polsce i wetach prezydenckich w tym zakresie, zwróciliśmy się do Pana Prezydenta z otwartym apelem o zwrócenie uwagi na te problemy. Spotkała nas tylko cisza – jakże wymowna wobec oficjalnych enuncjacji politycznych.
Dlatego też zwracamy uwagę wszystkich obywateli, wszystkich polityków i wszystkich kandydatów, uczestniczących w obecnych wyborach prezydenckich że bez załatwienia podnoszonej przez nas konieczności nie tylko obrony praw podatnika, ale trwałego ich wpisania w polski wymiar sprawiedliwości, by tak rzec prosto; daleko nie zajedziemy (!) Bez zrozumienia, że spokojnie i świadomie płacący podatki obywatel to podstawa egzystencji państwa, również jego bezpieczeństwa wewnętrznego, obronności, zdrowia, edukacji, kultury i środowiska nie zrozumiemy istoty nowoczesnego państwa. A to może oznaczać, że nowoczesny Polak będzie szukał swojego miejsca gdzie indziej.
W FPP odkrywaliśmy coraz bardziej, że pytanie o Polskę to nie pytanie o to, co się w niej stało pozytywnego po PRL, bo oczywiście stało się bardzo dużo, ale pytanie: co się nie stało ? Zapewne część polityków też to odkryła i zobaczyła jak wielką siłę to daje. To zdecydowanie nie jest artykuł polityczny, tak że nie będziemy się zajmować zagadnieniem, czy czyniony z tego użytek idzie w dobre strony. Natomiast pokazujemy to, by podkreślić siłę/znaczenie tego odkrycia. To, co się nie stało w Polsce z prawem, to realne, czyli przełożone na codzienną praktykę przestrzeganie konstytucyjnych zasad i praw człowieka i obywatela w stosowaniu prawa podatkowego. Zabrzmi to obrazoburczo, ale nawet w prawie karnym nie ma przestępstwa bez przepisu, nie dające się usunąć wątpliwości rozstrzyga się na korzyść oskarżonego a przedawnienie oznacza przedawnienie – natomiast w podatkach niekoniecznie. Uniewinniony przez sąd wychodzi z aresztu natychmiast, a nie wiele miesięcy później jak ma to miejsce w podatkach, gdzie korzystny wyrok sądu to dopiero początek drogi do odzyskania nienależnie zapłaconego podatku. Bo najpierw miesiącami sąd pisze uzasadnienie, potem miesiącami czeka się na uprawomocnienie, następnie sprawa wraca do organu, który miesiącami zastanawia się czy wykonać wyrok. Mówiliśmy i pisaliśmy o tym już wielokrotnie, podnosiliśmy na salach sądowych i nadal będziemy się tym zajmować, a to przecież tylko jedne z wielu nabrzmiałych tematów.
Mamy tu do czynienia z dwoma wyrwami w komunikacji Polski z prawem zachodnim. Są one związane z PRL, ale też w końcu trudno wszystko zwalać na ten okres polskiej państwowości. Co mieli by powiedzieć nasi Dziadowie z międzywojnia, zmagający się – bez komputerów - z dziedzictwem prawnym trzech zaborów oraz czasu napoleońskiego, przypomnijmy, międzywojnia krótszego od nas już o 10 lat (!) Jeden to rewolucja praw człowieka i obywatela, dokonana akurat w czasie krzepnięcia PRL, zmieniająca w prawie wszystko, na czele z XIX prawniczym pozytywizmem klasycznym, dzielnie wspierającym owe krzepnięcie aż po 1989. Druga to też powojenne pojmowanie podatków, rodzące się w nowoczesnym partycypacyjnym kapitalizmie otwartego społeczeństwa obywatelskiego. A u nas nawet wybitni prawnicy praktycy, ba, nawet sędziowie, bo tych naprawdę należy uznawać za ukoronowanie zawodu prawniczego, uznają, że podatki trzeba płacić i tyle, a prawo podatkowego wobec wielkości prawa cywilnego i karnego schodzi na dalszy plan – zdecydowanie dalszy plan. Nad tymi dziurami w prawniczej post-prlowskiej jezdni przeszliśmy do porządku dziennego, uznając, że i tak przecież wszystko samo zadziała i jakoś pojedzie dalej, bo już mamy zachodnie pojazdy: RPO, innych Rzeczników Praw, nie mówiąc o sądach. Ale jak zwykle w życiu samo nic nie działa, a na solidnej dziurze popsuje się najbardziej solidny samochód.