Marek Isański, Tomasz Kozłowski: Czy doczekamy się prezydenta podatników czyli wszystkich Polaków

Przy każdych wyborach zastanawiamy się, dlaczego jest tak niesatysfakcjonująca frekwencja, dlaczego tak dużo osób jest niezdecydowanych do ostatniej chwili, dlaczego głosujemy emocjami a nie rozumem, wreszcie dlaczego za każdym razem jest tak duże zapotrzebowanie na osoby anty/poza-systemowe i dlaczego za każdym razem albo w wyborach albo już po wyborach im nie wychodzi.

Aktualizacja: 26.06.2020 13:44 Publikacja: 26.06.2020 12:52

Marek Isański, Tomasz Kozłowski: Czy doczekamy się prezydenta podatników czyli wszystkich Polaków

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński

Powstaje pytanie, dlaczego tak dużo ludzi uważa, ze wybory prezydenta to nie ich sprawa, lub w ich życiu to niewiele/nic nie zmieni. Czyli dlaczego prezydent w oczach polskich obywateli jest najwyżej prezydentem jakiejś grupy lub siebie samego?

Nasze odpowiedź na to pytanie jest prosta, ale – podkreślmy – wynika z ogromu naszych doświadczeń i naszej pracy u źródeł realnego życia przeciętnych, zwykłych polskich obywateli: ten, kto wreszcie stanie się Prezydentem Podatników zacznie być Prezydentem Rzeczypospolitej Polskiej (!)

Czytaj także: Bon turystyczny pomóc ma hotelom i prezydentowi

Jesteśmy Fundacją Praw Podatnika. Powstaliśmy, gdyż lata mijają, politycy się zmieniają, a stosowanie prawa podatkowego, które łamie prawa podatnika pozostaje.

Nie zajmujemy się sprawami wielkich biznesów, nie zajmujemy się wysokością podatków i ich rodzajami. Zajmujemy się podatkami zwykłych obywateli w ich najprostszych ale jakże życiowych sprawach, jak kwestia ulg mieszkaniowych, spadków, terminów przedawnienia, czy używania wobec nich przepisów karnoskarbowych. Co ważne, większość tych problemów to często problemy małych i średnich przedsiębiorstw, a przecież Polska utrzymywana jest przede wszystkim z ich właśnie podatków. I tym bardziej wstrząsające jest to, iż jak w PRL-u każdy był podejrzany, tak teraz nadal przeciętny polski podatnik obawia się skarbówki (!), bo skarbówka „awansowała" obywateli/podatników z podejrzanych na potencjalnych oszustów. Rodziny zgłaszających się do nas osób informują nas o ich samobójstwach, depresjach, chorobach. A kolejne pokolenie już nie emigruje ze względów czysto zarobkowych, ale właśnie przez takie traktowanie ich przez państwo. Konstytucyjna zasada zaufania do państwa przez samo to państwo została zawieszona na kołku.

Dziś jedna z ofiar tzw. „ulgi meldunkowej" została zwolniona z pracy, bo skarbówka wpisała ją do rejestru dłużników. Ulgowicze meldunkowi to prawie 20 tysięcy osób, na które na podstawie sprzecznego z Konstytucją prawa uchwalonego przez Sejm RP nałożono nienależny państwu podatek. Absurdalne przepisy, które stanowiły ewidentną pułapkę zastawioną przez państwo na podatników były przez lata ochoczo stosowane przez administrację za akceptacją sądu administracyjnego. Dopiero działania Fundacji doprowadziły do zmiany podejścia i przyznania przez sąd tego co było od początku oczywiste, że ta grupa osób nie ma płacić żadnego podatku. Ta Pani pracuje w banku, a bank nie chce zatrudniać dłużników, do czego ma prawo. Tyle, że ma ta Pani do zapłacenia podatek, który się państwu nie należy, ale wynika z błędnej decyzji, której ta osoba nie zaskarżyła do sądu, bo to byłoby marnowanie czasu i pieniędzy, ponieważ przez lata jednolicie sąd oddalał skargi w takich sprawach. Ponad rok temu, po zmianie podejścia sądu do sprawy przekonaliśmy również sąd, że w takich sytuacjach obowiązkiem fiskusa jest umorzenie takiego podatku w ramach realizacji interesu publicznego. Złożyła więc ta Pani odpowiedni wniosek do urzędu, ale urząd od prawie roku nie wydaje decyzji. Przedłuża postępowanie i teraz przedłużył o kolejne 4 miesiące. A sprawa jest oczywista. Urząd wie, że wydał niezgodną z prawem decyzję ma wniosek o umorzenie, ale prawa obywatela dla niego niewiele znaczą. Państwo więc najpierw okradło swojego obywatela a teraz jeszcze uczyniło z niego bezrobotnego. Wszystko niby na podstawie i w granicach prawa.

Widzimy w Fundacji tysiące takich spraw, co oznacza, że jest ich setki tysięcy (!). Próbujemy konkretnie pomagać w ich rozwiązywaniu, łącznie z występowaniem przed wojewódzkimi sądami administracyjnymi i Naczelnym Sądem Administracyjnym. Mamy efekty naszych działań, wygrane dla podatników sprawy, NSA zdecydowało się nawet w wyniku podjętych przez nas starań zmienić długotrwałe i obejmujące rzesze podatników błędne linie orzecznicze. Zgromadziliśmy unikatowe doświadczenie. Mamy równie konkretne propozycje zmian, które pozwolą na systemowe rozwiązanie problemów. Jednak w samym sądownictwie administracyjnym nadal prawa podatnika nie zostały zauważone w sposób systemowy, nadal zapadają wyroki „w starym stylu" sprzeczne z innymi „nowymi" wyrokami, a sam problem jak istnieje tak istniał. Co więcej, już na horyzoncie rysują się nowe gigantyczne problemy, związane z pisanym w pośpiechu ustawodawstwem tzw. covidowym.

Ale w związku z powyższym nie możemy nie zauważyć milczenia w tym wszystkim Prezydenta RP jako państwowego urzędu wyjątkowej wagi. Tuż przed wyborami prezydenckimi 5 lat temu ówcześnie urzędujący Prezydent „wrzucił" w referendum, zaproponowaną przez nas zasadę o rozstrzyganiu wątpliwości prawa podatkowego na korzyść podatnika – in dubio pro tributario. Owszem, zasada weszła w skład obowiązującego prawa, ale bez wcześniejszego poważniejszego przygotowania oraz późniejszego follow up do dzisiaj nie jest właściwie/odpowiednio traktowana. W czasie ostatniej słynnej debaty o przyszłość wymiaru sprawiedliwości w Polsce i wetach prezydenckich w tym zakresie, zwróciliśmy się do Pana Prezydenta z otwartym apelem o zwrócenie uwagi na te problemy. Spotkała nas tylko cisza – jakże wymowna wobec oficjalnych enuncjacji politycznych.

Dlatego też zwracamy uwagę wszystkich obywateli, wszystkich polityków i wszystkich kandydatów, uczestniczących w obecnych wyborach prezydenckich że bez załatwienia podnoszonej przez nas konieczności nie tylko obrony praw podatnika, ale trwałego ich wpisania w polski wymiar sprawiedliwości, by tak rzec prosto; daleko nie zajedziemy (!) Bez zrozumienia, że spokojnie i świadomie płacący podatki obywatel to podstawa egzystencji państwa, również jego bezpieczeństwa wewnętrznego, obronności, zdrowia, edukacji, kultury i środowiska nie zrozumiemy istoty nowoczesnego państwa. A to może oznaczać, że nowoczesny Polak będzie szukał swojego miejsca gdzie indziej.

W FPP odkrywaliśmy coraz bardziej, że pytanie o Polskę to nie pytanie o to, co się w niej stało pozytywnego po PRL, bo oczywiście stało się bardzo dużo, ale pytanie: co się nie stało ? Zapewne część polityków też to odkryła i zobaczyła jak wielką siłę to daje. To zdecydowanie nie jest artykuł polityczny, tak że nie będziemy się zajmować zagadnieniem, czy czyniony z tego użytek idzie w dobre strony. Natomiast pokazujemy to, by podkreślić siłę/znaczenie tego odkrycia. To, co się nie stało w Polsce z prawem, to realne, czyli przełożone na codzienną praktykę przestrzeganie konstytucyjnych zasad i praw człowieka i obywatela w stosowaniu prawa podatkowego. Zabrzmi to obrazoburczo, ale nawet w prawie karnym nie ma przestępstwa bez przepisu, nie dające się usunąć wątpliwości rozstrzyga się na korzyść oskarżonego a przedawnienie oznacza przedawnienie – natomiast w podatkach niekoniecznie. Uniewinniony przez sąd wychodzi z aresztu natychmiast, a nie wiele miesięcy później jak ma to miejsce w podatkach, gdzie korzystny wyrok sądu to dopiero początek drogi do odzyskania nienależnie zapłaconego podatku. Bo najpierw miesiącami sąd pisze uzasadnienie, potem miesiącami czeka się na uprawomocnienie, następnie sprawa wraca do organu, który miesiącami zastanawia się czy wykonać wyrok. Mówiliśmy i pisaliśmy o tym już wielokrotnie, podnosiliśmy na salach sądowych i nadal będziemy się tym zajmować, a to przecież tylko jedne z wielu nabrzmiałych tematów.

Mamy tu do czynienia z dwoma wyrwami w komunikacji Polski z prawem zachodnim. Są one związane z PRL, ale też w końcu trudno wszystko zwalać na ten okres polskiej państwowości. Co mieli by powiedzieć nasi Dziadowie z międzywojnia, zmagający się – bez komputerów - z dziedzictwem prawnym trzech zaborów oraz czasu napoleońskiego, przypomnijmy, międzywojnia krótszego od nas już o 10 lat (!) Jeden to rewolucja praw człowieka i obywatela, dokonana akurat w czasie krzepnięcia PRL, zmieniająca w prawie wszystko, na czele z XIX prawniczym pozytywizmem klasycznym, dzielnie wspierającym owe krzepnięcie aż po 1989. Druga to też powojenne pojmowanie podatków, rodzące się w nowoczesnym partycypacyjnym kapitalizmie otwartego społeczeństwa obywatelskiego. A u nas nawet wybitni prawnicy praktycy, ba, nawet sędziowie, bo tych naprawdę należy uznawać za ukoronowanie zawodu prawniczego, uznają, że podatki trzeba płacić i tyle, a prawo podatkowego wobec wielkości prawa cywilnego i karnego schodzi na dalszy plan – zdecydowanie dalszy plan. Nad tymi dziurami w prawniczej post-prlowskiej jezdni przeszliśmy do porządku dziennego, uznając, że i tak przecież wszystko samo zadziała i jakoś pojedzie dalej, bo już mamy zachodnie pojazdy: RPO, innych Rzeczników Praw, nie mówiąc o sądach. Ale jak zwykle w życiu samo nic nie działa, a na solidnej dziurze popsuje się najbardziej solidny samochód.

Prawa obywatelskie znakomicie u nas zostały opisane i wcielane w czyn przez Profesor Ewę Łętowską w ramach koncepcji tarczy i miecza, a sama Pani Profesor stała się tego symbolem, jakże do dzisiaj aktywnym. Koncepcja ta sprawdziła się nawet już w okresie PRL, rzecz jasna na miarę ówczesnych warunków. Została z powodzeniem przeniesiona w czas III RP już w znacznie mocniejszej konfiguracji, sięgającej również praw człowieka poziomu europejskiego. Jednak koncepcja ta, jak wynika nie tylko przecież z doświadczeń FPP, karze też zadawać dalsze pytania o status praw człowieka i obywatela w Polsce. Problem bowiem tkwi w ukształtowanym zwyczaju działania publicznego. Otóż legislacyjne i wykonawcze decyzje podatkowe znalazły się w rękach polityków a stosowanie prawa w rękach prawników. Na pierwszy rzut oka wszystko wydaje się poprawne. Tylko że zapomniano o rękach podatników. Tyle że tylko wtedy to może zadziałać, jeśli sądy administracyjne będą przede wszystkim kontrolowały podatki w rękach polityków za pomocą praw podatnika. Tyle że tylko wtedy to może zadziałać, jeśli prawa podatnika nie będą kwiatkiem do kożucha a raczej po prosto zasłoną dymną. Niestety tak to się właśnie stało w Polsce. I musi się stać odwrotnie żeby było normalnie. Teraz, w „epoce covidowej" często mówimy o powrocie do normalności. No właśnie: pomyślmy, bo naprawdę wcześniej warto ową normalność zdefiniować. Czas już przestać toczyć kolejny podział w Polsce, chyba najboleśniejszy ze wszystkich podziałów: na państwo i na podatników. Czyli czas zacząć wywodzenie stosowania prawa w Polsce od praw człowieka i obywatela, a nie ewentualnie za ich pomocą korygować już powstałe błędy. To droga nowoczesnego państwa, nie mówiąc o tym, że to droga zacznie tańsza. Być może powinien być wprowadzony Rzecznik Praw Podatnika, czym od dawna FPP się zajmuje. Na pewno musi nadal istnieć Rzecznik Praw Obywatelskich. Ale na pewno każdy sąd administracyjny powinien być rzecznikiem praw podatnika. I na pewno jest to niezwykle ważne i zarazem wdzięczne zadanie dla Prezydenta RP.

Czas też ujrzeć, że podatek zgodny z prawem to podatek jasny, jednoznaczny. Czyli całkowicie wpisujący się w pojęcie kompetencji organów państwa, mających działać wyłącznie w granicach prawa. Co z kolei jest fundamentem państwa prawa. A państwo prawa ma być fundamentem całej państwowości. Jeśli, jak w naszych przypadkach w FPP, przez wiele lat można w naszym kraju ściągać bezprawną daninę i nazywać ją podatkiem, po czym orzec w przedmiotowych sprawach, że jednak podatku nie ma, po czym znów orzekać że jednak jest, to znaczy że rujnujemy nasz polski dom od fundamentów właśnie.

Prezydent ma w tym wszystkim możliwości nie do przecenienia. Mało tego, są to przecież jego podstawowe obowiązki. Przypomina się od lat nieustannie, że Prezydent czuwa nad przestrzeganiem Konstytucji. Zatrzymajmy się tylko nad tym na chwilę. Często ten zwrot jest mylony ze staniem przez prezydenta na straży suwerenności i bezpieczeństwa państwa. Nie wdając się w szersze rozważania chcemy tylko podkreślić, iż Prezydent nie tylko czuwa nad Konstytucją jako taką, ale czuwa nad jej przestrzeganiem (!), czyli czuwa dokładnie nad tym, o czym piszemy (!) Prezydent powołuje prezesa i wice prezesów NSA, sędziów administracyjnych, wydaje rozporządzenia, dotyczące regulaminów sądów administracyjnych, ma oczywiście możliwości ustawodawcze, nie mówiąc o możliwościach konsultacyjnych. Prezydent ma być rzecznikiem Konstytucji, czyli ma być rzecznikiem praw obywatelskich. I jeszcze jedna fundamentalna sprawa. Skorzystajmy wreszcie z tej szczególnej pozycji, jaką daje Prezydentowi polska Konstytucja. Prawa podatnika, których bronimy, leżą też w centrum jakże wciąż aktualnego systemu równoważenia władz i ich wzajemnej kontroli. Przy czym pamiętajmy, że trójpodział władzy współcześnie wywodzi się ze źródła władzy jako takiej czyli demokracji, ale też demokracji równowagi praw [danej większości, danych mniejszości, praw powszechnych]. I w tym wszystkim właśnie urząd prezydencki, sprawowany w pełni konstytucyjnie, powinien być języczkiem u wagi. Staramy się dowieść, że powinien zacząć od praw podatnika żeby ruszyć z posad gmachy polskiej niemocy.

W tym naszym przypomnieniu tego, co może Prezydent RP, ważne jest to, co po prostu jest tak ważne w cywilizowanym świecie, ale przede wszystkim jest tak ważne w naszej Konstytucji (!) Prawa człowieka a tym bardziej obywatela są punktem wyjścia całej Konstytucji i całego stanowienia i stosowania prawa - i nie może relacja państwo - obywatel być wieczna walką Dawida z Goliatem, tylko musi być budowaniem całego (!) państwa na zdrowych fundamentach. Podatki nie mogą być tylko traktowane jak pieniądze a urząd Prezydenta RP jak tylko wyjątkowo prestiżowa posada. Podatki to też obywatele i ich prawa, a Rzeczpospolita to też zadanie dla Jej Prezydenta.

Powstaje pytanie, dlaczego tak dużo ludzi uważa, ze wybory prezydenta to nie ich sprawa, lub w ich życiu to niewiele/nic nie zmieni. Czyli dlaczego prezydent w oczach polskich obywateli jest najwyżej prezydentem jakiejś grupy lub siebie samego?

Nasze odpowiedź na to pytanie jest prosta, ale – podkreślmy – wynika z ogromu naszych doświadczeń i naszej pracy u źródeł realnego życia przeciętnych, zwykłych polskich obywateli: ten, kto wreszcie stanie się Prezydentem Podatników zacznie być Prezydentem Rzeczypospolitej Polskiej (!)

Pozostało 96% artykułu
Opinie Prawne
Tomasz Siemiątkowski: Szkodliwa nadregulacja w sprawie cyberbezpieczeństwa
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Czy wolne w Wigilię ma sens? Biznes wcale nie musi na tym stracić
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Awantura o składki. Dlaczego Janusz zapłaci, a Johanes już nie?
Opinie Prawne
Łukasz Guza: Trzy wnioski po rządowych zmianach składki zdrowotnej
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Rząd wypuszcza więźniów. Czy to rozsądne?