– Tak jak większość Polaków nie wiem, co wydarzyło się w Smoleńsku. Nasze państwo nie zrobiło nic, by to wyjaśnić. Jeśli dojdziemy do władzy, zrobimy wszystko, by powołać międzynarodową komisję i sprowadzić wrak tupolewa do Polski – mówiła w październiku 2015 roku ówczesna kandydatka na premiera Beata Szydło z PiS.
Umiędzynarodowienie badania katastrofy było jedną z głośnych zapowiedzi PiS, a MON będzie musiał się wytłumaczyć, co w tej sprawie zrobiono. To efekt przegranej sprawy z senatorem Krzysztofem Brejzą z KO. On sam milczenie MON uważa za dowód, że o międzynarodową komisję w ogóle się nie starano.
Zdawkowa odpowiedź
Sprawy sądowej by nie było, gdyby nie wniosek Brejzy z czerwca 2019 roku. Wystąpił do MON, pytając: „Kiedy Ministerstwo Obrony Narodowej wystąpiło do rządów innych państw lub właściwych na terenie tamtych państw komisji ds. zbadania wypadków lotniczych z wnioskiem o oddelegowanie członka tamtejszej komisji lub o wspólne powołanie międzynarodowej komisji ds. zbadania katastrofy w Smoleńsku?".
Otrzymał zdawkową odpowiedź, w której szef MON Mariusz Błaszczak w ogóle nie odniósł się do pytania, ale poinformował tylko, że Komisja Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego, w ramach której działa podkomisja smoleńska Antoniego Macierewicza, przedstawi raport ze swoich prac.
Brejza poszedł więc do sądu. Wyrok zapadł 19 grudnia. WSA w Warszawie zobowiązał MON do udzielenia informacji publicznej. Czy resort się odwoła? – Możliwość odwołania od wyroku jest analizowana przez prawników. Decyzja zostanie podjęta w najbliższym czasie – informuje Wydział Prasowy MON.