To kolejna odsłona sporu między Pekinem a Canberrą.
Nowe stawki celne – wynoszące od 107,1 proc. do 212,1 proc. - obowiązują od soboty 28 listopada i dotyczą wszystkich rodzajów australijskiego wina, które jest bardzo popularne w Chinach. Dla australijskich winiarzy nowe cła to poważny problem, ponieważ aż 39 proc. eksportu produktów winiarskich z Australii trafia do Chin. Rynek wina jest wyceniany na 2,9 mld dolarów australijskich rocznie.
Oficjalną przyczyną nałożenia ceł na australijskie wina, są duże straty chińskich producentów, którzy nie mogą konkurować z tańszymi produktami z Chin. Pekin nazywa cła antydumpingowymi i poinformował, że wprowadził je na wniosek Stowarzyszenia Chińskich Producentów Wina (CWIA). Poinformowano też, że obecne cła są „wstępne" i „tymczasowe".
Jednak zdaniem australijskich mediów cła są "odpowiedzią" Pekinu na działania dyplomatyczne Canberry, która od kilku miesięcy apeluje o międzynarodowe śledztwo w sprawie przyczyn pandemii COVID-19, która zaczęła się w chińskiej prowincji Wuhan.
Na początku listopada chiński rządowy dziennik „Global Times" napisał, że Pekin rozważa cła o wartości 5-6 mld dolarów rocznie. Zaraz po publikacji artykułu władze chińskie wstrzymały import drewna w australijskiego stanu Queensland, twierdząc, że wykryły w niektórych partiach groźne szkodniki. Natomiast na importowany z Australii jęczmień nałożyły cła w wysokości 80 procent. Dla australijskich rolników to poważny cios, ponieważ Chiny są największym importerem tego zboża, trafiało tam aż 70 proc. rocznej produkcji.