Komisja Europejska wciąż nie zaakceptowała naszego Krajowego Planu Odbudowy, a jego uruchomienie staje się coraz bardziej zagrożone. Tymczasem politycy PiS przekonują, że ewentualna utrata pieniędzy z Funduszu Odbudowy nie stanowiłaby dla nas jakiegoś ogromnego problemu, bo Polska jest gotowa na montaż finansowy dla inwestycji na porównywalnym poziomie. Zwłaszcza w kontekście realizacji Polskiego Ładu, którego koszty – ok. 650 mld zł do 2030 r. – oszacowano wyłącznie na podstawie zaangażowania środków krajowych.
Za to opozycja alarmuje, że bez unijnego wsparcia, z KPO czy również z siedmioletniego budżetu UE (a zagrożeniem dla tych funduszy o łącznej wartości 770 mld zł jest konflikt z Brukselą w kwestii praworządności), nie da się zrealizować także Polskiego Ładu. Pytanie, kto ma rację, czyli na ile Polski Ład jest zależny od pieniędzy z UE.
Wspólne projekty
– Trudno to jednoznacznie rozstrzygnąć. Z jednej strony mamy marketing polityczny i prezentację Polskiego Ładu jako polskiego programu, finansowanego z polskich środków – komentuje Sławomir Dudek, główny ekonomista Fundacji FOR. – Z drugiej mamy rzeczywistość, a część projektów inwestycyjnych nosi domniemanie współfinansowania ze środków unijnych. Rząd nie chce się do tego przyznać, ale nawet główny ekonomista resortu finansów mówił ostatnio, że część kosztów Polskiego Ładu mają jednak pokryć fundusze unijne.
– Jeśli chodzi o kwestię finansowania Polskiego Ładu, mamy pewną nieprzejrzystość – zauważa też Dawid Pachucki, ekonomista ING Banku Śląskiego. – Teoretycznie ma on być finansowany ze środków krajowych, niemniej jest wiele obszarów, które pokrywają się z Krajowym Planem Obudowy – dodaje.