Polska miała przyjąć pierwszą grupę uchodźców z obozów w Grecji i Włoszech już w marcu, ale jak ustaliła „Rzeczpospolita", przygotowania do relokacji zakończyły się totalnym fiaskiem – Grecy i Włosi właśnie anulowali wnioski przyjęcia do naszego kraju wszystkich wyselekcjonowanych wcześniej azylantów. Miało być ich 100 – 65 z obozu w Grecji oraz 35 z Włoch. Osoby zgłoszone do relokacji pochodziły z Syrii, Iraku, Jemenu oraz Erytrei.
Deklarację przyjęcia ok. 6,5 tys. uchodźców z Syrii i Erytrei złożył jeszcze we wrześniu ubiegłego roku rząd PO–PSL. Wynegocjowano, że przyjmujący będzie sam weryfikował azylantów i nie przyjmie ich, dopóki nie uzna, że spełniają wymogi bezpieczeństwa. Przygotowania rozpoczęły się w grudniu ubiegłego roku. Strona grecka i włoska miały wyselekcjonować cudzoziemców według kryteriów kraju, do którego mieli trafić azylanci. Jak zastrzegało MSWiA, każda osoba będzie drobiazgowo zweryfikowana, łącznie z tym, że będzie musiała udowodnić obawę przed prześladowaniem w swoim kraju. Polska wskazała też, że najchętniej przyjmie rodziny chrześcijan.
Uchodźcy mieli przybywać w małych grupkach, do 150 osób, co trzy, cztery miesiące. Ale relokacja do Polski pierwszych 100 uchodźców zakończyła się niepowodzeniem.
Dlaczego? Jak informuje nas Jakub Dudziak, rzecznik Urzędu ds. Cudzoziemców, „proces relokacji z terytorium Włoch został anulowany, w dużej mierze na prośbę strony włoskiej". Powodem był brak współpracy z Włochami.
– Strona włoska nie zapewniła dostępu do aplikantów, a więc osób, które miały być relokowane – tłumaczy Dudziak i dodaje, że procedura weryfikacyjna obejmuje m.in. bezpośredni wywiad z cudzoziemcem. Nieoficjalnie wiadomo, że miał to zrobić polski oficer łącznikowy, ale mu odmówiono. Polska nie mogła więc rozpocząć procedur sprawdzających wyznaczonych uchodźców.