Chęć wyjazdów będzie studzić wzrost liczby zachorowań na Covid-19, a z taką tendencją mamy do czynienia właśnie teraz. Na razie rezerwacje dotyczą głównie czerwca i lipca. Turyści ewidentnie obawiają się powtórki sytuacji z lata 2020 r., kiedy w sierpniu pojawiały się w Polsce czerwone strefy, choć czerwiec i lipiec były względnie spokojne.
Stała czołówka
Po pierwszych rezerwacjach widać, że po raz kolejny rośnie zainteresowanie urlopami w Polsce. Natomiast zagraniczna czołówka z ubiegłych lat jest niezmienna: Turcja, Grecja i Egipt. Wyraźnie widać, że potencjalni urlopowicze chcą jechać tam, gdzie spodziewają się ułatwień lub rekompensaty kosztów związanych z ewentualnymi obowiązkowymi badaniami na obecność wirusa Covid-19. – Stąd dopiero szóste miejsce Bułgarii, która nie wprowadzała takich udogodnień, jak Turcja czy Egipt. I brak w niej Włoch, które stały się stereotypem kłopotów związanych z pandemią – wskazuje Radosław Damasiewicz, prezes Travelplanet.
– W obecnej sytuacji popyt zależy od stabilności i przewidywalności ograniczeń i procedur. Taka stabilizacja nastąpi zapewne na Wyspach Kanaryjskich, wyspach greckich, w Turcji i Egipcie. Tam popyt odbuduje się najszybciej, bo jest duża przewidywalność regulacji i potencjalni turyści wiedzą, na czym stoją. Dzisiaj największym problemem jest niepewność – uważa Grzegorz Polaniecki, prezes linii czarterowej Enter Air.
Z drugiej strony rezerwacje wakacji za granicą są maksymalnie uelastycznione, zaliczki są niskie, a terminy i kierunki wyjazdu można zmieniać nawet kilkakrotnie. – Ceny ofert w Turcji, Grecji, Egipcie czy Tunezji zbliżone są do tych z poprzednich lat. Ale np. wakacje w Bułgarii z dolotem są około połowę tańsze niż kiedyś – mówi Damasiewicz.