Rz: Kobiety w adwokaturze to żadna nowość, stanowią ponad 40 proc. jej składu. Skąd zatem pomysł na specjalny zespół do spraw kobiet?
Katarzyna Gajowniczek-Pruszyńska: Zespół powstał w celu integracji, edukacji i wsparcia środowiska kobiet adwokatów w Polsce. Nie stoi za nim żadna ideologia, która mogłaby komukolwiek zaszkodzić, choć próbowano nam to wmówić. Tego rodzaju komisje funkcjonują przy większości europejskich samorządów adwokackich i ich obecności nikt tam nie kwestionuje. W polskich realiach największe bolączki kobiet-adwokatów, szczególnie młodych i wchodzących dopiero na rynek pracy, wynikają ze styku dwóch sfer życia, czyli pracy zawodowej i okresu wczesnego macierzyństwa.
Okręgowe rady adwokackie zwalniają całkowicie lub częściowo ze składek samorządowych na pół roku adwokatki, które urodziły dziecko. Co jeszcze samorząd może dla nich zrobić?
Uchwałę w tej sprawie podjęła NRA. W ubiegłym roku zespół na wniosek sekretarza NRA pilotował jej wykonywanie przez okręgowe rady adwokackie. Wnioski pokazały, że nie wszystkie okręgowe izby przestrzegały uchwały. Wiem, że w Warszawie koleżanki na wniosek mogą być zwolnione z pełnienia obowiązków pełnomocnika z urzędu. Z rozmów z adwokatkami prowadzącymi indywidualne kancelarie wynika jednak, że te rozwiązania to za mało. Wiele z nich ma dylemat: czy na czas ciąży i wczesnego macierzyństwa zawiesić działanie swojej kancelarii, czy jednak ją prowadzić. To pierwsze może oznaczać wypadnięcie z rynku, utratę klientów i brak perspektyw na skuteczny powrót do tego, co udało się wcześniej zbudować. Pamiętajmy, że zakaz zatrudnienia na umowę o pracę oznacza po urodzeniu potomstwa możliwość pobierania zasiłku macierzyńskiego, ale nie przysługuje ani urlop macierzyński, ani urlop wychowawczy. Większość koleżanek próbuje jednak pracować w tym trudnym okresie, mimo że nie współpracują na stałe z żadnym aplikantem i nie mają jeszcze uprawnień do wykonywania obowiązków patrona. I to właśnie im samorząd mógłby pomóc. Sposobem na to mogłoby być sięgnięcie po pomoc aplikantów, których pewna część nie ma okazji występować przed sądem. Mogliby w ramach szkolenia z upoważnienia adwokatki w okresie jej ciąży i wczesnego macierzyństwa występować w sądzie w jej sprawach. Korzyść byłaby podwójna: adwokatka pozostawałaby w obiegu zawodowym, nie musiałaby rezygnować ze spraw, a dla aplikanta byłaby to szansa na zdobycie praktyki sądowej.
Ten pomysł wygląda na takie adwokackie 500+. O jakich kwotach mówimy?