Zdaniem prezesa PFSz „ustawa nie utrudnia pracy szpitali ani tego nie ułatwia”. – Jest niepotrzebna, ponieważ akredytacje powinny być przyznawane przez Centrum Monitorowania Jakości, które robiło to dobrze. NFZ do tej pory autoryzował wszystkie placówki medyczne, przecież nie mogliśmy podpisać z nim umowy bez autoryzacji. Teraz może być tak, że rada złożona z urzędników będzie nam to utrudniać. Na pewno pozytywnym aspektem ustawy jest to, że bardziej zwracamy uwagę na jakość w opiece zdrowotnej – podsumował.
Dariusz Jorg, pełnomocnik dyrektora ds. restrukturyzacji w Powiatowym Zespole Zakładów Opieki Zdrowotnej w Będzinie i Czeladzi, zgodził się z tą opinią i zwrócił uwagę na kulisy powstania nowej ustawy. – Zazwyczaj w Polsce jest tak, że jak ktoś nie wie, jak zająć się ochroną zdrowia, to poprawia to, co nie wymaga poprawy. Przez rok w Sejmie boksowano się o ustawę o jakości, która nie rodzi skutków dla szpitali. Mamy około 900 szpitali w Polsce, z czego certyfikat Centrum Monitorowania Jakości ma 170 szpitali. Te 170 placówek ma akredytację i dobrą sytuację finansową. Pozostałą, ogromną grupą ponad 700 szpitali nikt się nie zajmuje. Ustawodawca myśli, co się nadaje do publicznej dyskusji i dochodzi do wniosku, że jakość. Ale chodzi o jakość w tych 170 szpitalach czy we wszystkich 900? Przez rok zajmowaliśmy się jakością, a na koniec wyszedł gniot, z którego wynika, że to urzędnicy będą oceniać, co to jest jakość. A tak naprawdę ci urzędnicy będą się dopiero uczyć, czym jest ochrona zdrowia, przy okazji wystawiania autoryzacji. W taki sposób nie uda się rozwiązać problemów w ochronie zdrowia. To całkiem dobry temat zastępczy. Taką kwestią są też dobre posiłki w szpitalach. Próbuje się nas przekonać, że dla polskich chorych ta kwestia jest najważniejsza. Dlaczego debatujemy nad jakością, a nie finansami w ochronie zdrowia? Jeśli rzeczywiście chcemy mówić o jakości, to musimy zacząć od finansów – uważa Jorg.
Tomasz Stefaniak, dyrektor ds. lecznictwa, lekarz naczelny UCK, stwierdził, że „jakość i działania prokonsumenckie powinny wynikać z inicjatywy zarządu”. – Tak jak w każdej organizacji, niezależnie od tego, czy mówimy o fabryce samochodów, zakładzie fryzjerskim czy szpitalu. Trzeba chcieć robić i poprawiać jakość, a nie zasłaniać się ustawą. Mamy 170 szpitali, które mają aktualny certyfikat akredytacyjny i spełniają kryteria zdefiniowane przez CMJ. Ale są jeszcze bardziej wymagające certyfikaty, które może połowa szpitali miałaby szanse uzyskać. Wymagania co do szpitali zwiększają się bardzo szybko – wskazywał Stefaniak.
Ale czy szpitale na pewno realizują cele jakościowe zapisane w ustawie? Zdaniem Dariusza Jorga „w większości tak”. – Każda świadoma organizacja wie, co realizuje, analizuje własne błędy i wie, w czym tkwi jej problem. Czy to w wydłużonym czasie hospitalizacji, czy zwiększonym odsetku śmiertelności. Wszystkie szpitale, które ubiegały się o akredytację CMJ, musiały robić takie analizy. Mówimy, że ustawa o jakości nagle stworzyła nową rzeczywistość. Ale to nieprawda, ci, którzy starali się o CMJ, przechodzili już przez takie analizy – takie przygotowania trwają od roku do dwóch lat. Zarządzam dwoma placówkami, które mają bardzo dobre wskaźniki, więc nie mam problemu z przygotowaniem się do realizacji tej ustawy. Zgadzam się, że wskaźniki jakościowe są potrzebne, bo zabezpieczają pacjentów i szpitale. Ale szpital musi być świadomy, jak wprowadzić te standardy. Ustawa o jakości nie zmienia rzeczywistości szpitali – stwierdził ekspert.
Radosław Moks, członek zarządu BFF Polska S.A., zwrócił z kolei uwagę na „szalenie niekorzystną sytuację makroekonomiczną w Polsce, przede wszystkim wysoką inflację i stopy procentowe”. – Mamy niskie bezrobocie w Polsce, co przekłada się na presję płacową. W szpitalach jest ona zwielokrotniona przez braki kadrowe. Rok 2022 to czas, w którym przychody szpitali urosły tak samo jak koszty. Oba te elementy – o około 10 proc. Pojawiły się dużo wyższe koszty finansowe – urosły o 100 proc. rok do roku, ale stanowią tylko ok. 1 proc. wszystkich kosztów. W 2022 roku zaczęły się zmiany w finansowaniu i inflacji, a w 2023 roku presja cały czas się utrzymuje. Nikt z uczestników rynku nie jest zadowolony z tego, jaka jest skala zobowiązań, które urosły o około 10 proc. Jest to spowodowane również tym, że nakłady poszły w górę. W perspektywie dziesięcioletniej nakłady urosły dwa razy – tak samo jak zobowiązania. Sytuacja jest stabilna, ale nikogo nie cieszy – zakończył Moks.
Materiał powstał we współpracy z BFF Banking Group