Te wybory są najważniejsze od 1989 roku. Jesteśmy w sytuacji jasnego wyboru: czy zagłosujemy za Polską, która oddzieli się od Europy, czy za Polską w Europie. Najprościej mówiąc: to wybór między demokracją a autorytaryzmem – mówiła przed wyborami parlamentarnymi Olga Tokarczuk. Polacy nie posłuchali pisarki i zagłosowali na PiS. Dziś ma w kraju równie wielu przeciwników co zwolenników. Komu przeszkadza Olga Tokarczuk?
Poglądy pisarki są jasne dla wszystkich. Noblistka nie podziela wielu wartości głoszonych przez obóz „dobrej zmiany". Brała udział we wrocławskim marszu równości, a politycy i akolici PiS wyrażali się o niej z pogardą. Maciej Świrski, bliski współpracownik wicepremiera Piotra Glińskiego i były szef Polskiej Fundacji Narodowej, nazywał Tokarczuk „słabą na umyśle". Sam Gliński, pewnie jako jedyny minister kultury na świecie, chlubił się publicznie, że żadnej książki Tokarczuk nie doczytał. Teraz zaprasza noblistkę do ministerstwa.
Z drugiej strony niektórzy politycy opozycji i publicyści ją wspierający kłamliwie zarzucali TVP, że nie transmitowała wręczenia Nobla Tokarczuk, kiedy ta prezentowała swój odczyt w Sztokholmie. Teraz klub Koalicji Obywatelskiej chce, żeby na najbliższym posiedzeniu Sejmu przez aklamację podjęto uchwałę, w której uhonorowana zostanie Tokarczuk. Zgadza się, wręczenie Nobla polskiej pisarce to ważny dzień dla Polski i jej promocji na świecie. Jednak dzisiaj politycy obu stron próbują wykorzystać politycznie noblistkę dla partykularnych interesów.
Jarosław Kaczyński, zapytany przed laty, co czyta, odpowiedział: „Księgi Jakubowe" Tokarczuk – czym, jak sam przyznał, pewnie sama pisarka może być zaskoczona. Prezes PiS miał wtedy podwójnie rację, gdy mówił, że na jej literaturę warto tracić wolny czas, ale też gdy wskazywał, że Tokarczuk może być zaskoczona, że ją czyta. Dzisiaj wszystko jest polityką i każdy jest po jednej ze stron sporu. Mówiła o tym również sama noblistka kilka dni temu podczas odczytu. Czy Tokarczuk wpłynie na polską politykę?
Mateusz Morawiecki i Andrzej Duda zapowiedzieli chęć spotkania się z Tokarczuk już po wręczeniu jej nagrody przez Akademię Szwedzką. Szkoda że premier i prezydent nie zrobili tego wtedy, gdy ogłoszono ją laureatką Literackiej Nagrody Nobla. Jej sobotni sztokholmski odczyt również został niezauważony przez władzę. A przecież gdy piłkarze i inni sportowcy odniosą sukces międzynarodowy, rządzący są pierwszymi, którzy chcą się grzać w ich blasku. Byłoby niemądrze, gdyby autorka „Ksiąg Jakubowych" nie spotkała się z przedstawicielami państwa polskiego. Tokarczuk nie powinna być międzynarodową bronią polskiej opozycji przeciwko PiS. Straci na tym jej prestiż, a Polska nie zyska.