Do długo oczekiwanego spotkania rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej z premierem Donaldem Tuskiem doszło w środę w Warszawie. Według rodzin było ono niezbędne w związku z istniejącymi wątpliwościami, z których najważniejsze dotyczą m.in. identyfikacji ciał i sekcji zwłok.
– Szkoda, że doszło do niego dopiero teraz – uważa Małgorzata Wassermann, córka śp. Zbigniewa Wassermanna, posła PiS.
Na spotkaniu z rodzinami byli też obecni ministrowie: Ewa Kopacz, Tomasz Arabski, Jerzy Miller i Michał Boni.
– Atmosfera była dobra – ocenia Marta Potasińska, wdowa po śp. gen. Włodzimierzu Potasińskim, dowódcy Wojsk Specjalnych. – Pierwsza część to były nasze pytania. Druga – odpowiedzi premiera. Taki podział spowodował, że spotkanie było merytoryczne i pozwoliło uniknąć niepotrzebnych emocji.
– Spotkanie na początku było spokojne. Później jednak zrobiło się bardziej nerwowo, szczególnie gdy rodziny zaczęły pytać o dokumenty z sekcji zwłok swoich bliskich – opowiada Andrzej Melak, brat śp. Stefana Melaka, szefa Komitetu Katyńskiego. Dodaje, że żadna z rodzin nie dostała jeszcze takiego dokumentu. – Dowiedzieliśmy się również, że premier nie wystąpił do Rosji z oficjalnym dokumentem o współprowadzenie postępowania oraz że nie podpisze wniosku o umiędzynarodowienie śledztwa – mówi.