– Separatyści urządzili sobie najprawdziwszy pucz – powiedział „Rzeczpospolitej" ukraiński analityk wojskowy Konstantin Maszowec.
Najprawdopodobniej ługański „minister spraw wewnętrznych" zbuntował się przeciw miejscowemu „prezydentowi". Jednak ani zdymisjonowany nie przyznał się do dowodzenia żołnierzami, ani oni nie mówią, czyich rozkazów słuchają. Jedynie „prezydent" Igor Płotnicki twierdzi, że były szef resortu Igor Kornet jest puczystą.
„Zaiste, łatwiej zrozumieć, co się dzieje w Zimbabwe niż w »Ługańskiej Republice Ludowej«. W Zimbabwe istnieją chociaż jakieś media, działają jakieś instytucje państwowe i społeczne, jakiekolwiek procedury poza używaniem kałasznikowa" – napisał rosyjski dziennikarz Roman Popkow, który próbował pojąć, co się stało w Ługańsku.
Puczyści zajęli siedzibę ługańskiej telewizji, a potem budynek miejscowej prokuratury i aresztowali jej szefów. Wcześniej Kornet żądał wydania mu tych ludzi. Ale mieszkańcy miasta zauważyli, że choć żołnierze stojący pod budynkiem prokuratury „mówią z miejscowym akcentem, to nie znają topografii Ługańska". Wywiad ukraiński twierdzi, że to rosyjscy najemnicy (z firm w rodzaju znanego z Syrii Wagnera). Ale misja OBWE alarmowała dzień wcześniej, że z sąsiedniego, separatystycznego Doniecka wjechała do miasta kolumna wojskowych ciężarówek, chronionych przez wozy pancerne i działa przeciwlotnicze, której towarzyszyło kilkadziesiąt samochodów osobowych bez tablic rejestracyjnych.
„Donieccy" wystąpili po stronie zbuntowanego ministra. – Płotnicki uciekł z rodziną do Rosji, jego zwolennicy w Ługańsku pakują swoje rzeczy i pieniądze – mówi Maszowec.