Rz: Słuchając wypowiedzi niemieckich polityków oraz czytając ostatnie komentarze prasowe, można dojść do wniosku, że wizerunek Lecha Kaczyńskiego w Niemczech uległ po jego śmierci natychmiastowej i zasadniczej zmianie na lepsze.
Kai-Olaf Lang: To prawda. Podkreśla się obecnie pozytywne aspekty jego polityki i jego działań. Zawsze widziałem w nim polityka, który utożsamiał się bez reszty z tradycyjnymi polskimi wartościami. Był, wraz ze swym bratem, zapewne jednym z ostatnich idealistów w polityce. Jego ideały były mocno osadzone w historii Polski. Pragnął silnego państwa i przyczynił się do wywołania w Polsce dyskusji na temat kształtu polskiej państwowości po zmianach ustrojowych. Był człowiekiem, który wierzył mocno w konieczność ostatecznego rozliczenia z epoką komunistyczną. W Niemczech nie zawsze rozumiano motywy, jakimi się w tej sprawie kierował. Można się jednak spierać, czy właściwa była polityka „grubej kreski” i czy nie zachodziła potrzeba dokonania lustracji innej niż ta, która miała w Polsce miejsce.
Zarzucano mu, że jest antyniemiecki, że nie chce zrozumieć Niemców i jest polskim nacjonalistą.
Był politykiem, który dawał wyraźnie do zrozumienia, że nie ufa Niemcom, ale widział równocześnie konieczność pragmatycznej współpracy z krajem sąsiednim. W Niemczech będzie też pamiętany jako człowiek, dla którego nadrzędną wartością był polski interes narodowy i który czynił wszystko, aby wywalczyć silną pozycję dla Polski w Unii Europejskiej. Prawdą jest, że w początkowej fazie jego prezydentury Niemcy widzieli w nim polityka przywiązanego do narodowych i katolickich wartości i wielkiego konserwatystę w sprawach społecznych, podkreślając jego dystans do homoseksualizmu czy to, że był zwolennikiem wprowadzenia kary śmierci. Jego poglądy odbiegały od dominującej w UE linii, co nie przysparzało Kaczyńskiemu sympatii w Niemczech. Niemieccy politycy oczekiwali od niego większej elastyczności.
Czy prezydent Kaczyński zmienił wizerunek swego kraju za granicą?