– Mamy do czynienia z próbą wprowadzenia czesnego na studiach stacjonarnych w uczelniach publicznych. Co gorsza, pierwszymi płacącymi będą z reguły studenci zdolni i pracowici, którzy rozpoczną 13 semestr nauki – mówi „Rz” Robert Pawłowski, rzecznik praw studenta przy Parlamencie Studentów.
Tak odnosi się do pomysłu Ministerstwa Nauki, by wprowadzić limity na bezpłatne studiowanie. Każdy student – jak pisała „Rz” – miałby prawo do darmowej nauki w ramach 360 tzw. punktów kredytowych ECTS na studiach pięcioletnich i 420 – na sześcioletnich. Jeśli wykorzysta limit, to za każdy dalszy miesiąc nauki będzie musiał płacić.
„Propozycja ta jest de facto ograniczeniem możliwości studiowania bezpłatnego do jednego kierunku. Jest to pomysł, który budzi wątpliwości konstytucyjne” – tak ocenił wczoraj pomysł Parlament Studentów. Jego oficjalne stanowisko zostanie przekazane resortowi nauki.
Studiowanie kilku kierunków staje się coraz popularniejsze. – Jeden nie wystarczy, by znaleźć pracę – mówi Edyta, studentka Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego. – Trzeba też wykorzystać czas na studiach. Dostałam się na pedagogikę, ale dodatkowo zrobiłam licencjat ze stosunków międzynarodowych, które mnie interesowały. Piszę magisterkę z pedagogiki i zaczęłam ekonomię, bo chcę założyć przedszkole.
Z danych Ministerstwa Nauki wynika, że od 3 do 27 proc. studentów na poszczególnych uczelniach studiuje więcej niż jeden kierunek.