[b]Rz: Królewski dzwon Zygmunta „przez wieki witał i żegnał niezwykłych Polaków” – mówił w bazylice Mariackiej marszałek Sejmu Bronisław Komorowski. Rozmawiamy tuż przed tym, jak dźwięk tego dzwonu ma towarzyszyć prezydenckiej parze w ostatniej drodze. Czy pan, dzwonnik z 32-letnim stażem, odczuwa wyjątkowość tej chwili?[/b]
[b]Marcin Biborski:[/b] Tak, bo dzisiaj Zygmunt musi ogłosić, że Polska została doświadczona niezwykle tragicznie. Mamy świadomość, że oczy całego świata są skierowane na Wzgórze Wawelskie. Kiedy będziemy bili w dzwon, na tych, którzy będą go słuchali, przyjdzie czas refleksji, zadumy nad sytuacją – że życie jest krótkie, że ci, którzy zginęli, uczestnicząc w ważnej misji, zginęli śmiercią bohaterską. A my spełnimy swój podstawowy obowiązek – uczcimy ich pamięć. Głos dzwonu Zygmunt to znak czasu, ważnej chwili, ale i sumienia narodu.
[b]Tylko na specjalne okazje Zygmunt bije dłużej niż osiem minut. Dziś ma towarzyszyć konduktowi żałobnemu z bazyliki Mariackiej do katedry wawelskiej. [/b]
To będzie ok. 20 minut. I ponownie zabrzmi, gdy trumny wyruszą z Wawelu i spoczną w krypcie. To ogromne wyzwanie dla nas, dzwonników, także fizyczne.
Dziś będzie pociągało za sznury 26 dzwonników, po 12 na zmianę, co kilka minut będziemy się zmieniać. Kolos ma 13 ton, wkładamy w to ogromny wysiłek. Mamy dwie obsady, by zachować płynność dzwonienia, nie może być żadnych przestojów, równiutko to musi iść, musimy zachować odpowiednie wychylenie dzwonu.