Wczoraj minął termin zgłaszania się Polaków chcących głosować za granicą. – Do godziny 13 zarejestrowało się 121 tys. wyborców – mówił „Rz" Romuald Drapiński z PKW. Podkreślał, że nie zliczono jeszcze ostatnich zgłoszeń (cztery lata temu za granicą głosowało 151 tys.).
Spadek zainteresowania wyborami jest zauważalny na Wyspach. – Do środy nieco ponad 16 tys. zarejestrowało się w lokalach, a prawie 3 tys. zadeklarowało głosowanie korespondencyjnie – informuje Robert Szaniawski, rzecznik polskiej ambasady w Londynie. To niespełna 4 proc. mieszkających w Wielkiej Brytanii wyborców. Tymczasem od przystąpienia Polski do UE w każdych kolejnych wyborach padał tam nowy rekord. Podczas prezydenckich w 2005 r. głos oddało 4 tys. wyborców. Dwa lata później w parlamentarnych zagłosowało
31 tys. W prezydenckich w 2010 r. do urn poszło ok. 40 tys.
– Sondaże wskazują, że frekwencja w tym roku będzie niższa niż w 2007 r. Znajdzie to odzwierciedlenie także za granicą – ocenia dr Maciej Drzonek, politolog z Uniwersytetu Szczecińskiego. – Na zniechęcenie mieszkających w Wielkiej Brytanii może mieć wpływ i to, że cztery lata temu rozbudzono ich nadzieje, obiecując stworzenie możliwości powrotu do kraju.
Adam Rogalewski, Polak pracujący dla związków zawodowych Unison, namawiał do rejestracji w wyborach m.in. na profilu na Facebooku. – Słabe zainteresowanie Polonii to wina po trosze polskiej ambasady i działających tutaj polonijnych organizacji pozarządowych, które zdecydowanie za mało nas informowały – mówi Rogalewski. – A może to już znak czasów, pokazujący, że Polacy w W. Brytanii coraz mniej są zainteresowani tym, co dzieje się w kraju, a więcej tym, co na Wyspach?