Materiał powstał we współpracy z TUIR Warta
W ubezpieczeniach korporacyjnych z reguły mamy do czynienia z wysokimi wartościami majątku. Zdarza się, że zakład ubezpieczeń ubezpiecza ryzyko o bardzo dużej wartości, na przykład halę produkcyjną wartą 500 mln czy nawet 1–2 mld zł. Tak też się dzieje na polskim rynku ubezpieczeniowym. Gdyby jednak powstała szkoda, choćby pożar takiej hali, to jeden zakład ubezpieczeń nie jest w stanie udźwignąć wypłaty tak wysokiego odszkodowania bez ogromnego, negatywnego wpływu na jego wydolność finansową. Dlatego ubezpieczyciele chronią swój portfel ubezpieczeń, angażując dodatkową pojemność kupowaną u reasekuratorów. W takim przypadku, gdy powstanie szkoda, to także reasekurator ma swój udział w wypłacie części odszkodowania. Duży ubezpieczyciel, jak Warta czy PZU, dałby sobie radę z samodzielną wypłatą tak dużej kwoty, ale miałoby to swoje duże przełożenie na wynik finansowy. A chodzi też o to, by ten wynik był stabilny i przewidywalny oraz nie był narażony na jednostkowe zdarzenia losowe. Natomiast mniejsze zakłady ubezpieczeń mogłyby mieć duże kłopoty z samodzielną wypłatą takich odszkodowań. Dlatego cały świat ubezpieczeniowy bazuje na reasekuracji.
Tymczasem rynek reasekuracyjny, tak jak cała gospodarka, fluktuuje, czyli co parę lat się zmienia. Raz ceny są na niskim poziomie, a warunki ochrony bardzo elastyczne, innym zaś razem rynek staje się bardzo konserwatywny przy rosnących cenach.
Dlaczego ceny rosną?
– Zeszły rok, a jeszcze bardziej ten pokazały, że rynek reasekuracyjny na świecie stał się bardziej konserwatywny – mówi Leon Pierzchalski, dyrektor zarządzający, odpowiedzialny w Warcie za departament klientów strategicznych i reasekuracji. I wylicza przyczyny tej zmiany. Przede wszystkim przyczyniła się do tego wypłata olbrzymich odszkodowań wynikających w sposób pośredni i bezpośredni z pandemii koronawirusa. Zeszły rok to także duże straty związane z katastrofami naturalnymi w Ameryce Północnej, Australii i Azji.
– Choć Polska jest rynkiem lokalnym, to na sytuację na naszym rynku ubezpieczeniowym ma wpływ oczywiście to, co dzieje się na świecie – mówi ekspert Warty. I przypomina, że bardzo duży wzrost składek ubezpieczeniowych i reasekuracyjnych miał miejsce w 2001 r. po ataku na World Trade Center. – Wypłacone wtedy odszkodowania były tak ogromne, że miało to wpływ na ubezpieczenia na całym świecie – przypomina dyrektor Pierzchalski.