„Cenimy go za wizję rozwoju firmy, za realizację zobowiązań, za otwartość na dialog z załogą, za jakość relacji z nami” — czytamy w oświadczeniu pracowników PLL LOT, przysłanym do „Rzeczpospolitej”.
„Porządnych ludzi trzeba bronić”
Pracownicy LOT nie są w stanie zrozumieć, jak to jest możliwe, że odwołanie Michała Fijoła nastąpiło akurat w dniu, w którym związki zawodowe miały rozpocząć rozmowy o nowym regulaminie wynagradzania. Te rozmowy wcale nie musiały być łatwe, mimo że sytuacja finansowa LOT jest stabilna. Natomiast LOT z jednej strony musi spłacać raty pomocy publicznej (po 450 mln złotych rocznie), a z drugiej strony kupuje nowe samoloty.
Czytaj więcej
Przeniesienie LOT i Polskiej Grupy Lotniczej z Ministerstwa Aktywów Państwowych do Ministerstwa Infrastruktury miało uspokoić sytuację wokół naszego przewoźnika. Stało się jednak inaczej.
— Ale po raz pierwszy od dawna patrzyliśmy w przyszłość z nadzieją i optymizmem. Klarowna wizja rozwoju przedstawiona przez prezesa Fijoła, poparta niespotykanymi nigdy w historii, najwyższymi wynikami finansowymi, rozwojem floty, ekspansją na rynku, dawała nam, wszystkim pracownikom, poczucie pewności zatrudnienia, stabilności pracy i bezpieczeństwa socjalnego — mówi „Rzeczpospolitej” Maciej Lipiec, pracownik obsługi naziemnej. — A porządnych ludzi trzeba bronić — dodaje.
Rzadko zdarza się, aby pracownicy tak gremialnie stanęli w obronie szefa firmy. A w PLL LOT to pierwszy taki przypadek od czasów Włodzimierza Wilanowskiego, który był dyrektorem generalnym w latach 1969-1980.