Europejska lewica zapowiedziała blokowanie kandydatów PiS na stanowiska szefów i wiceszefów komisji w Parlamencie Europejskim, ale w praktyce w głosowaniach w środę ucierpiała tylko była polska premier. Beata Szydło dostała 21 głosów, 27 osób było przeciw, 2 wstrzymały się od głosu. Głosowanie było tajne, ale arytmetyka jest prosta.
Za Szydło głosowała prawica, a więc przedstawiciele jej własnej grupy politycznej, czyli Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, oraz Europejskiej Partii Ludowej (do której należą PO i PSL) i grupy Tożsamość i Demokracja (której trzon tworzą włoska Liga Północna i francuskie Zjednoczenie Narodowe).
Komentarz Jerzego Haszczyńskiego: Szydło i 3 x E, czyli emocje europejskich elektorów
Przeciw była natomiast lewica, czyli liberałowie, socjaliści, komuniści i Zieloni. Pierwsi, liberałowie z grupy Odnowić Europę, gdzie większość stanowią eurodeputowani z listy Emmanuela Macrona, już dzień wcześniej zapowiedzieli, że nie będą głosować na kandydatów PiS i Fideszu.
Inna kandydatura z PiS by przeszła?
– Nasza grupa oparta jest na wartościach, popiera demokrację i praworządność. Nie będzie głosować za kandydatami, których partie rządzą krajami objętymi procedurą artykułu 7 – powiedział szef liberałów Dacian Ciolos. Oficjalnego komunikatu nie wydali socjaliści, ale na spotkaniu przygotowawczym w środę wieczorem też uzgodnili, że nie będą popierać ani PiS, ani Fideszu. – Mieliśmy długą dyskusję, gdzie pojawiło się wiele elementów. Europosłowie przypominali, co premier Szydło robiła z unijnymi flagami, jak jej rząd traktował ludzi z niepełnosprawnościami czy jak rozgrywana jest teraz sprawa homofobicznego komentarza pracownika IKEI – powiedział „Rzeczpospolitej" Robert Biedroń, lider Wiosny oraz eurodeputowany grupy Socjalistów i Demokratów.