Wycofanie dyplomatów z Iraku i Iranu ma charakter profilaktyczny i nie jest związane z żadnymi informacjami wywiadowczymi wskazującymi na konkretne niebezpieczeństwo, na jakie narażeni byliby brytyjscy dyplomaci w tych krajach - podkreślają źródła dyplomatyczne, na które powołuje się Sky News.
Ambasadorowie Wielkiej Brytanii w Iranie - Rob Macaire i w Iraku - Stephen Hickey, nie opuścili swoich placówek.
- Bezpieczeństwo naszych pracowników jest dla nas najważniejsze. Obie nasze ambasady, w Bagdadzie i Teheranie, pozostaną otwarte - poinformował rzecznik brytyjskiego MSZ.
Jak podaje Sky News brytyjski MSZ funkcjonuje obecnie w "trybie kryzysowym" w związku z zabiciem gen. Sulejmaniego i odwetem zapowiedzianym przez Iran w związku ze śmiercią generała. Oznacza to, że w związku z sytuacją w Iranie i Iraku stworzono specjalne centrum dowodzenia, a dyplomaci pracują w systemie zmianowym, aby w każdej chwili móc reagować na zmiany sytuacji na Bliskim Wschodzie.
Tymczasem Boris Johnson zdystansował się od wypowiedzi Donalda Trumpa, który zagroził atakiem na 52 cele w Iranie, w tym miejsca ważne dla irańskiej kultury. - Są międzynarodowe konwencje, które zabraniają niszczenia miejsc dziedzictwa kulturowego - podkreślił brytyjski premier.