Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) zaleciła natomiast, aby tymczasowo nazywać ją „2019-nCoV”. „2019” to rok, w którym została odkryta choroba, „n” oznacza to, że choroba jest nowa, a „CoV” to skrót charakterystyczny dla koronawirusa. - Nazwa, którą ma teraz, nie jest łatwa w użyciu, a media i opinia publiczna używają innych nazw - podkreśliła dr Watson. - Kiedy nie ma oficjalnej nazwy, niebezpieczeństwo polega na tym, że ludzie zaczynają używać terminów takich jak wirus z Chin, co może wywołać reakcję przeciwko niektórym populacjom - dodała i podkreśliła, że w mediach społecznościowych pojawia się wiele nieoficjalnych nazw, które szybko się rozprzestrzeniają i często trudno się ich później pozbyć.
Problematyczne nazwy
Formalnym nazwaniem wirusa zajmuje się Międzynarodowy Komitet Taksonomii Wirusów (ICTV). Jest to jednak trudne zadanie, gdyż w wielu przypadkach nazewnictwo może doprowadzić do negatywnych konsekwencji. Było tak między innymi w 2009 roku, gdy wirus H1N1 nazwano „świńską grypą”. W Egipcie doprowadziło to do uboju wszystkich świń, mimo że choroba została rozprzestrzeniona przez człowieka, a nie zwierzęta.
Problemy mogą pojawiać się także w przypadku oficjalnych nazw. Światowa Organizacja Zdrowia skrytykowała w 2015 roku nazwę „MERS”, która dotyczyła koronawirusa związanego z zespołem oddechowym na Bliskim Wschodzie.
„Widzieliśmy, jak niektóre nazwy chorób wywołują sprzeciw wobec członków określonych wspólnot religijnych lub etnicznych i tworzą nieuzasadnione bariery w podróżach czy handlu oraz powodują niepotrzebny ubój zwierząt” - zaznaczają eksperci.
Jak to działa?
Podane zostały wytyczne zgodnie z którymi wirus powinien otrzymać swoją nazwę. Podkreślono w nich, że nie powinna ona obejmować lokalizacji geograficznych, imion ludzi, nazw zwierząt lub rodzaju pożywienia czy odniesień do konkretnej kultury lub branży. Powinna być ona natomiast krótka i opisowa. Dobrym przykładem jest tu SARS, zespół ostrej niewydolności oddechowej.
Eksperci zaczęli pracę nad terminem dla nowego koronawirusa około dwa tygodnie temu. Jak powiedział kierownik nauk biologicznych na amerykańskim Texas A&M University Texarkana, prof. Benjamin Neuman, ustalenie jednej zajęło około dwóch dni. Nazwa ma zostać przesłana i opublikowana w czasopiśmie naukowym. Badacze mają nadzieję, że podzielą się nią w ciągu kilku dni. - W przyszłości dowiemy się, czy zrobiliśmy to dobrze - podkreślił prof. Neuman. - Dla kogoś takiego jak ja pomoc w określeniu nazwy ważnego wirusa może ostatecznie okazać się bardziej pomocne niż praca zawodowa. To wielka odpowiedzialność - dodał.