Polski spór na oczach UE

Mimo obecności zagranicznych przywódców pojedynek między prezydentem i premierem nie osłabł. W Brukseli obaj nie szczędzili sobie ostrych słów

Publikacja: 16.10.2008 02:46

Przewodniczący Komisji Europejskiej Jose Manuel Barroso spotkał się wczoraj z dziennikarzami jako pi

Przewodniczący Komisji Europejskiej Jose Manuel Barroso spotkał się wczoraj z dziennikarzami jako pierwszy z przywódców

Foto: Reuters

– Wychodzę teraz z obrad, ale jak będą omawiane sprawy, które mnie dotyczą, to proszę, zawołaj mnie – miał powiedzieć Lech Kaczyński do premiera Tuska, wychodząc z sali obrad. Według relacji prezydenckich ministrów premier odparł: – Prosić to sobie możesz.

Jeszcze kilka godzin przed rozpoczęciem szczytu premier Donald Tusk przekonywał, że prezydent “nie wchodzi w skład oficjalnej delegacji” i do Brukseli jedzie jako osoba prywatna.

– Prezydent, na tyle, ile potrafił, nie przeszkadzał. Ale jego obecność nie pomaga nam w pracy. To nie randka. Przyjechaliśmy tu ciężko pracować – mówił dziennikarzom po kolacji.

– Nie kłóciliśmy się, uśmiechaliśmy do siebie. Niektórzy byli zdziwieni, licząc na to, że Polacy się pokłócą, ale się nie pokłócili – komentował późnym wieczorem prezydent, który po kolacji z przywódcami UE był w bardzo dobrym humorze. – Przed chwilą prezydent Sarkozy powiedział, że jeśli Polacy się między sobą zgadzają, to cała Unia musi się zgodzić – dodał Lech Kaczyński. Mówił niezbyt wyraźnie i nie zachowywał zwykłego dla siebie dystansu wobec dziennikarzy. Wyraził też nadzieję, że będzie jeździł z premierem na kolejne szczyty. – Ta zapowiedź jest groźna z punktu widzenia interesu Polski – ripostował Donald Tusk, dodając, że “w ostateczności trzeba będzie zmienić konstytucję”.

Lech Kaczyński już na sali obrad podszedł do premiera z uśmiechem i wyciągnął rękę. Politycy uścisnęli sobie dłonie i zasiedli przy stole. Dla szefa MSZ Radosława Sikorskiego i ministra finansów Jacka Rostowskiego zabrakło miejsca. – Ustąpiliśmy, bo jesteśmy dżentelmenami. Prezydent ma pierwszeństwo protokolarne. Nie będziemy się przecież szarpać – tłumaczył Sikorski. Przekonywał, że Kaczyński nie ma kompetencji do podejmowania decyzji dotyczących pakietu klimatycznego czy kryzysu finansowego. – Właśnie dlatego nie życzyliśmy sobie, żeby prezydent brał udział w tym szczycie. Polska nie może mieć dwóch polityk zagranicznych – mówił szef polskiej dyplomacji.

Polski spektakl śmieszył zachodnie media. “Fotel dla dwóch, czyli Kaczyński znów atakuje” – napisała włoska agencja Ansa. Kilka zdań w swojej korespondencji poświęcił polskiej ciekawostce Ricardo Martinez Rituerto z hiszpańskiego “El Pais”. – Uważam, że to żenujące. Jak mali chłopcy, którzy biją się o zabawki w piaskownicy – mówi Hiszpan.Współpraca między prezydentem i premierem z różnych opcji politycznych to zjawisko dobrze znane Francuzom. – Bardzo was to osłabi – uważa Philippe Ricard z “Le Monde”. Przypomina, że we Francji konflikt między prezydentem i premierem nigdy nie był okazywany na zewnątrz, bo konstytucja bardzo jasno określa ich kompetencje.

Stephen Castle z amerykańskiego dziennika “International Herald Tribune”, wieloletni korespondent w Brukseli, nie ma wątpliwości: – Obniża to wiarygodność polskiej dyplomacji.

I choć, jak mówi, tradycyjnie Tusk jest traktowany w zagranicznych mediach z większą sympatią niż Kaczyński, to w tym przypadku nikt nie wgłębia się w szczegóły. – Wygląda, jakby obaj zachowali się nie w porządku – mówi Castle.

[ramka][b]Musiałem jechać na ten szczyt[/b]

[b]Lech Kaczyński - prezydent RP[/b]

[b]Rz: Dlaczego premier Tusk tak bardzo nie chciał, żeby wziął pan udział w szczycie w Brukseli?[/b]

[b]Lech Kaczyński:[/b] Chodzi o dwie sprawy. Po pierwsze osobiste, personalne uprzedzenia. Już przy sprawie negocjacji w sprawie tarczy antyrakietowej widać było, że one w działaniach Donalda Tuska odgrywają monstrualną rolę. Po drugie sprawa zupełnie innego rozumienia naszej obecności w Unii Europejskiej.

Żeby nie było wątpliwości: jestem zdecydowanym zwolennikiem członkostwa w tej organizacji. Uważam, że podczas czterech i pół roku naszej obecności w Unii dała nam ona olbrzymie korzyści.

[b]Czym więc się różni wizja pana prezydenta od wizji premiera Tuska?[/b]

Ja zdaję sobie sprawę, że bierzemy udział w pewnej europejskiej grze i ja staram się wykorzystać wszelkie możliwości, jakie pojawiają się przed Polską. Przede wszystkim przez budowanie rozmaitych koalicji, które wzmacniają pozycję naszego kraju w Europie. Bo ona nie jest najlepsza. Niestety, choć jesteśmy dużym krajem, rzeczywiste decyzje zapadają pomiędzy Berlinem i Paryżem, czasami też przy udziale Londynu. To nie jest sytuacja zdrowa, choćby z tego powodu, że często naruszane są nasze interesy. Dużo mówi się o wspólnej europejskiej racji stanu, ale jak przyjdzie co do czego, wszyscy na własną rękę walczą o swoje. Tymczasem po stronie rządu występuje przekonanie, że nie wolno nam choćby o pół centymetra wysunąć się przed szereg, aby bronić swoich interesów. Do tego dochodzą silne wpływy, jakie w Unii ma nasz rosyjski partner.

Do tej pory Polska, w porozumieniu z kilkoma innymi krajami, starała się te wpływy ograniczać. Zerwanie z tą strategią może się dla nas okazać samobójcze. Najlepiej pokazał to konflikt gruziński.

[b]Czyli Tusk w Brukseli sam nie byłby w stanie zadbać o nasze interesy.[/b]

Tak. Zasadniczo nie zgadzam się z koncepcją unijnej polityki premiera. Poza tym wielu unijnych przywódców znam znacznie dłużej niż on. Mogę z nimi swobodnie porozmawiać.

[b]Czy przed odlotem do Brukseli naprawdę nie można się było porozumieć?[/b]

Oczywiście, że było można. Ja zawsze jestem skłonny do rozmowy. Do poniedziałkowego spotkania z Donaldem Tuskiem doszło przecież z mojej inicjatywy. Niestety pan premier nie wykazał chęci do porozumienia. Myślę, że to w dużej mierze jest wina ministra Sikorskiego, który jest niezwykle pewny siebie i przekonany, że zawsze ma rację.

[b]Wczoraj emocje chyba sięgnęły zenitu – widać to było choćby po wyjątkowo brutalnym języku. Premier mówił wręcz, że „nie chce prezydenta na szczycie”.[/b]

To jest zadanie dla mediów. Chciałbym, żeby media traktowały tego typu słowa tak samo, jak traktują jakąś ostrzejszą wypowiedź polityków Prawa i Sprawiedliwości czy moją. Wtedy tego typu język zniknie.

Niestety mamy do czynienia z zasadą podwójnych standardów. Język Platformy jest znacznie brutalniejszy – tak samo było zresztą, gdy partia ta była jeszcze w opozycji – niż mój, ale opinii publicznej przedstawiana jest jednak wersja odwrotna.

[b]Czy nie obawia się pan, że w takiej napiętej atmosferze na szczycie może dojść do konfliktu między panem a premierem? Międzynarodowej kompromitacji?[/b]

Obawiam się, ale nie mam innego wyjścia. Musiałem polecieć na ten szczyt. Jako prezydent Rzeczypospolitej – to jest wyraźnie sformułowane w artykule 126 – jestem odpowiedzialny za bezpieczeństwo, niepodzielność i suwerenność państwa. Jestem najwyższym przedstawicielem Rzeczypospolitej. Często się mówi, że takie czy inne działanie czy wypowiedzi są niekorzystne ze względu na reelekcję. Odrzucam takie argumenty. Jestem prezydentem dzisiaj i muszę wypełniać swoje obowiązki.

[b]Co dalej? Jak pan prezydent wyobraża sobie teraz współpracę z rządem?[/b]

Nie wiem. Jak ostatnio wracaliśmy razem ze szczytu unijnego, byłem przekonany, że ta sprawa jest zamknięta. Że będziemy jeździć wspólnie, że nie będę zabierał głosu w sprawach, które leżą w kompetencji rządu – na przykład gospodarczych.

Byłem przekonany, że rozstajemy się w najlepszych relacjach. Mówi się czasami, że kobieta zmienną jest (co zresztą dla wielu pań jest bardzo krzywdzące). W tym wypadku jednak to stwierdzenie najlepiej pasuje do Donalda Tuska. Premier zmiennym jest.

[i]—rozmawiał w samolocie do Brukseli Piotr Zychowicz[/i][/ramka]

[ramka]Najwięcej Polaków (co trzeci) uważa, że premier Donald Tusk próbował upokorzyć prezydenta Lecha Kaczyńskiego, nie chcąc mu użyczyć samolotu. Co czwarty badany sądzi, że chodziło o to, by nie dzielić się ewentualnym sukcesem w Brukseli.Telefoniczny sondaż GfK Polonia dla „Rz” został przeprowadzony 15 października na próbie 500 osób. [/ramka]

– Wychodzę teraz z obrad, ale jak będą omawiane sprawy, które mnie dotyczą, to proszę, zawołaj mnie – miał powiedzieć Lech Kaczyński do premiera Tuska, wychodząc z sali obrad. Według relacji prezydenckich ministrów premier odparł: – Prosić to sobie możesz.

Jeszcze kilka godzin przed rozpoczęciem szczytu premier Donald Tusk przekonywał, że prezydent “nie wchodzi w skład oficjalnej delegacji” i do Brukseli jedzie jako osoba prywatna.

Pozostało jeszcze 95% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1150
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1149
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1148
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1147
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1146