– Odetchnąłem z ulgą – oświadczył po zakończeniu dwudniowych obrad premier Donald Tusk. Zapowiada, że w grudniu nie zawaha się użyć weta, jeśli zaproponowane przepisy nie będą dla Polski korzystne. – Po to wywalczyliśmy dziś prawo weta, żeby go użyć – powiedział premier.
Dla polskich gospodarstw domowych stawka spotkania przywódców w Brukseli była ogromna. Gdyby projekt unijnego pakietu klimatycznego został zachowany bez zmian, to od 2013 roku polskie elektrownie musiałyby płacić za każdą tonę emitowanego dwutlenku węgla. A ponieważ prawie wszystkie produkują prąd z węgla, to kwoty na naszych rachunkach za prąd mogłyby wzrosnąć nawet o 70 procent.
[srodtytul]Prawo weta[/srodtytul]
Strategia polskiej delegacji była prosta. Skoro prezydent Francji Nicolas Sarkozy i przewodniczący Komisji Europejskiej Jose Barroso tak bardzo chcą, żeby ambitny pakiet klimatyczny został uzgodniony do końca roku, to muszą potraktować poważnie nasze postulaty. W tym np. okres przejściowy dla polskich elektrowni czy przyznanie im części uprawnień do emisji dwutlenku węgla za darmo. Wiadomo jednak, że tak szczegółowych ustaleń nie podejmują przywódcy na szczycie, tylko ministrowie ochrony środowiska na posiedzeniu swojej rady.
Ale na szczycie obowiązuje jednomyślność, natomiast na radzie ministrów głosowanie większościowe. Polska zgodziła się więc przyłączyć do apelu, by pakiet był uzgodniony do grudnia. Ale nie na posiedzeniu rady ministrów, lecz na wymagającym jednomyślności unijnym szczycie. Przesuwając decyzję na wyższy poziom, uzyskaliśmy prawo weta wobec ostatecznych zapisów pakietu klimatycznego. – Teraz nasze postulaty będą musiały zostać potraktowane poważnie – oświadczył Tusk.