Cała trójka została przesłuchana przez śledczych regionalnego Urzędu Kryminalnego (LKA) Badenii-Wirtembergii. Zaprzeczają, aby kiedykolwiek brali udział w walkach w Warszawie.
Z dokumentów wynika jednak, że byli w Warszawie w czasie powstania. – Na tej podstawie prokuratura nie jest w stanie sformułować aktu oskarżenia. Potrzebne są dowody, iż dopuścili się zbrodni – powiedział “Rz” Horst Hauk ze specjalnej komórki LKA zajmującej się zbrodniarzami wojennymi. Nie będzie to zadanie łatwe. Niemcy zwrócili się już o pomoc prawną do IPN. – Na razie nie ma podstaw, aby przedstawić zarzuty konkretnym osobom. Trwa sprawdzanie dokumentów – mówi Andrzej Arseniuk, rzecznik IPN.
Nazwiska trójki dirlewangerowców są utrzymywane w tajemnicy. Wiadomo jedynie, że są obywatelami RFN. W czasie wojny służyli w brygadzie dowodzonej przez Oskara Dirlewangera specjalizującej się w zwalczaniu ruchu oporu. Złożona w znacznej części z kryminalistów brygada wsławiła się wyjątkowym okrucieństwem w pacyfikowaniu Warszawy. Przybyła do miasta w kilka dni po wybuchu powstania. Brała udział w masakrze 40 tysięcy cywilów na warszawskiej Woli. Została rozbita przez Armię Czerwoną pod koniec kwietnia 1945 roku i wielu jej członków trafiło do radzieckiej niewoli. Gdy wracali do RFN, zmuszeni byli złożyć oświadczenia dotyczące przebiegu służby. Nie kryli, że służyli u Dirlewangera. Odpowiednie akta zachowały się w archiwach w Monachium.
[wyimek]40 tysięcy mieszkańców warszawskiej Woli może mieć na sumieniu brygada Dirlewangera[/wyimek]
Kilkanaście miesięcy temu – za pośrednictwem Austriackiego Czerwonego Krzyża – kopie części kartotek trafiły do Muzeum Powstania Warszawskiego. Wieść o tym zmobilizowała Niemców do działania. – Po otrzymaniu informacji z Polski wystąpiliśmy do LKA Badenii-Wirtembergii z wnioskiem o wszczęcie śledztwa – mówi “Rz” Joachim Riedel z Centrali Badania Zbrodni Narodowosocjalistycznych w Ludwigsburgu. 20 lat temu centrala zleciła śledztwo w sprawie zbrodni dirlewangerowców, ale zostało ono umorzone z powodu trudności w kompletowaniu dowodów. Prowadząca je policja w Hanowerze nie postarała się nawet o sprawdzenie kartotek z Monachium. – Mamy już całość tych kartotek i zamierzamy je dokładnie przeanalizować – zapewnia Hauk. Do tej pory ustalono miejsce pobytu 11 członków brygady, wśród nich trójki z Warszawy.