Oficjalnie ze 108 tys. zakażonych i 7,4 tys. zmarłych Brazylia znajduje się na dziewiątym miejscu krajów najbardziej dotkniętych koronawirusem. Ale naukowcy z Uniwersytetu Sao Paulo szacują, że chorobę złapało 1,8 mln osób, więcej niż w USA (1,1 mln). Bo też z 1,6 tys. testów na milion mieszkańców wobec 22 tys. w USA i 10 tys. w Polsce Brazylia ma blade pojęcie o prawdziwej skali zarazy.
Uniwersytet nie podaje oceny rzeczywistej liczby zgonów. Jednak lotnicze zdjęcia z Parque Taruma, największego cmentarza Manaus, gdzie koparki kopią długie rowy na zbiorowe mogiły, daje pewne pojęcie o skali.
Wirusa przywlokła 11 marca do dwumilionowego miasta otoczonego bezkresem puszczy tropikalnej 49-letnia kobieta, która przyleciała z Londynu. Dziś w Parque Taruma w pośpiechu chowanych jest mniej więcej sto osób dziennie, trzykrotnie więcej niż zwykle. A to niejedyny cmentarz Manaus.
Miasto może jednak okazać się zaczątkiem znacznie większej tragedii. Kilka dni temu z inicjatywy fotografa Sebastiao Salgado apel o powstrzymanie „ludobójstwa” plemion indiańskich wystosowały do prezydenta Jaira Bolsonaro czołowe gwiazdy show-biznesu, w tym Madonna, Brad Pitt i Paul McCartney. To nie jest język, który lubią Brazylijczycy: naród przynajmniej równie dumny co Polacy.