Niepokój i oburzenie wywołała decyzja brytyjskiego rządu o wstrzymaniu wsparcia dla osób chorych między innymi na nowotwór i astmę czy osób po przeszczepie. W wysłanych do chorych SMS-ach poinformowano zarówno o wstrzymaniu wsparcia finansowego, jak i tym, że nie będą się już kwalifikować do otrzymywania paczek z żywnością, które wcześniej przekazywał im rząd.
Usunięte z listy pomocy osoby były na początku przekonane, że SMS-y są fałszywe, ze względu na to, że forma jaką zostały wysłane, była nietypowa. Później potwierdzono jednak, że są one prawdziwe i stanowią oficjalne komunikaty rządowe.
- To sprawiło, że poczułam się okropnie. Przez całą kwarantannę byłam sama i polegałam na pudełkach z jedzeniem, które mi dostarczano. Teraz stwierdzono, że nie ma mnie na liście pomocy. Koronawirus atakuje płuca. Powinni dbać o to, żebym pozostała w domu. Czuję się jak świnka morska w eksperymencie - powiedziała 24-letnia Louisa Fenton, która od dzieciństwa cierpi na astmę. Kobieta podkreśliła, że otrzymanie wiadomości ją załamało, gdyż jest w grupie osób, które w przypadku zakażenia koronawirusem, mogą umrzeć.
Sytuację skrytykowała między innymi Kizzy Gardiner, która zastępuje posłankę Partii Pracy Stellę Creasy, będącą obecnie na urlopie macierzyńskim. - Nikt, kogo wcześniej wspierał rząd, nie powinien dowiedzieć się przez SMS-a, że wsparcie zostało wstrzymane. Fakt, że wiadomości te zostały rozesłane, zanim lekarze ogólni lub konsultanci zostali o nich poinformowani, wywołało ogromne zamieszanie i troskę wśród osób najbardziej podatnych na zagrożenie związane z koronawirusem - podkreśliła. - Ludziom w trudnej sytuacji pozostały pytania bez odpowiedzi i ogromny brak jasności co do tego, gdzie mogą je znaleźć. Co takiego nagle się zmieniło, że ci ludzie mogą bezpiecznie wyjść z domów? - dodała.
Nie wiadomo, ile osób otrzymało tego rodzaju wiadomości. Brytyjski rząd nie odpowiedział na pytania Guardiana w tej sprawie.