Obawy Honeckera się nie sprawdziły; Schmidt faktycznie wspierał reżim Jaruzelskiego do momentu upadku swego rządu w październiku 1982 r., a także później. Na użytek opinii publicznej mówił jednak oczywiście coś całkiem innego. 18 grudnia 1981 roku, po powrocie z NRD, przemawiał w Bundestagu, a tematem debaty był stan wojenny. Swoją mowę Schmidt zaczął tymi słowami: „Całym sercem stoję po stronie robotników” i zwrócił się do obywateli RFN z apelem o wysyłanie paczek żywnościowych do Polski.
Nie można w tym miejscu nie zauważyć, że Helmut Schmidt za „charyzmatycznego przywódcę robotników” uważał wtedy i zapewne uważa do dzisiaj akurat Edwarda Gierka. Tymczasem Gierek był klasycznym typem dygnitarza komunistycznego, który swoją dyletancką polityką przyspieszył zapaść gospodarczą PRL. I właśnie Helmut Schmidt bardzo Gierkowi w tym dziele bezwiednie „pomógł”, udzielając reżimowi komunistycznemu w PRL miliardowych pożyczek, które zostały roztrwonione przez nieudolnych i skorumpowanych peerelowskich aparatczyków. Kredyty te Polska spłaca do dzisiaj.
Lecz działania Helmuta Schmidta nie ograniczyły się do apelu o wysyłanie paczek żywnościowych. W styczniu 1982 r. udał się do Waszyngtonu, aby omówić sytuację międzynarodową po wprowadzeniu stanu wojennego. Ronald Reagan ogłosił po 13 grudnia 1981 r. wprowadzenie sankcji gospodarczych w stosunku do PRL oraz Związku Radzieckiego i usiłował uzyskać w tym wsparcie ze strony zachodnich sojuszników. Jednak bez większych sukcesów. W rozmowie z Alexandrem Haigiem, sekretarzem stanu USA, Schmidt stwierdził, że Sowieci uważają Polskę za „swoją”, i że wyobrażenie Reagana, iż może zburzyć powojenny porządek, czyli podział Europy na demokratyczną i komunistyczną, jest śmieszne. Według protokołu Haiga z tego spotkania Schmidt krytykował Reagana z powodu jego przekonania, że w Polsce możliwa jest wolność polityczna. Schmidt konsekwentnie odmówił poparcia amerykańskich sankcji wobec Związku Radzieckiego oraz reżimu komunistycznego w Polsce.
Helmut Schmidt doszedł najwidoczniej do wniosku, że Polacy nie mają z takich czy innych przyczyn prawa do wolności i życia w godności. Niemieckie paczki żywnościowe miały im w zupełności wystarczyć. Podobnie jak Schmidt myślało niestety wielu innych niemieckich polityków i intelektualistów.
Również ówczesny minister spraw zagranicznych Hans-Dietrich Genscher poparł wprowadzenie stanu wojennego w rozmowie z Mieczysławem Rakowskim, jednym z ówczesnych przywódców peerelowskiego reżimu. Podobnie uczynił Egon Bahr, wówczas wpływowy polityk SPD, także w rozmowie z Rakowskim, podczas jego pobytu w RFN w wigilię Bożego Narodzenia roku 1981.
„Leniwi Polacy”
Ale poparcie Helmuta Schmidta dla reżimu komunistycznego nie wypływało bynajmniej wyłącznie z rozważań geopolitycznych i niewiary w upadek komunizmu. Było ono najwidoczniej również rezultatem jego uprzedzeń żywionych wobec Polaków jako narodu. 8 października 1981 r., czyli dwa miesiące przed wprowadzeniem stanu wojennego, Schmidt oraz prezydent Francji Franćois Mitterand rozmawiali na temat sytuacji w Polsce. Mitterand: „Faktycznie, Polacy nie pracują już w ogóle”. Schmidt: „Ja widzę dla Polski jeszcze tylko dwa rozwiązania. Pierwsze realistyczne: Archanioł Michał pomoże i wszystko będzie w porządku. Drugie rozwiązanie, które należy zaliczyć do cudów: Polacy zaczną znowu pracować”.