Kubanki mogą protestować

Nielegalna organizacja kobiet dostała od władz zezwolenie na demonstracje w centrum Hawany. Kobiety w Bieli mogą organizować marsze, ale wyłącznie na eleganckiej Piątej Alei i pod warunkiem, że nie będzie im towarzyszył tłum sympatyczek.

Publikacja: 06.04.2010 21:25

Kobiety w bieli będą mogły wrócić na ulice Hawany

Kobiety w bieli będą mogły wrócić na ulice Hawany

Foto: Fotorzepa

Jak pisze hiszpański dziennik „El Mundo”, Laurę Pollán, szefową organizacji skupiającej krewne więźniów politycznych, odwiedziło w sobotę dwóch urzędników kubańskiej bezpieki. Oświadczyli, że ona i jej koleżanki mogą legalnie paradować Piątą Aleją, ale tylko od 22. do 30. ulicy.

Jeśli będą chciały zorganizować marsz w innej części miasta, muszą powiadomić o tym lokalny komisariat policji. „Zgodnie z międzynarodowymi praktykami” – podkreślił jeden z urzędników. Rząd ograniczył do 10 liczbę „pań towarzyszących”, które zwykle dołączają do 30 – 40 demonstrantek.

Kobiety w Bieli przyjęły inicjatywę reżimu z mieszanymi uczuciami. Według Yolandy Puertas, członkini organizacji mieszkającej w Miami, reżim boi się ubranych na biało Kubanek z mieczykami w rękach, które mimo szykan od lat regularnie protestują przeciwko przetrzymywaniu w więzieniach za poglądy ich synów, mężów i braci.

W marcu Kobiety w Bieli demonstrowały codziennie przez cały tydzień. Od ulicznych marszów nie odwiodły ich ataki lojalnych obywateli, którzy znieważali je, popychali, szarpali i bili. Raz interweniowała policja, która brutalnie wepchnęła uczestniczki marszu do autobusu i odwiozła je pod dom Laury Pollán.

Ograniczając marsze Kobiet w Bieli do Piątej Alei w dzielnicy Miramar, gdzie mieszczą się głównie ambasady i mieszkają kubańscy oficjele, reżim chciał zapobiec przeobrażeniu się kameralnych protestów w wielkie demonstracje. Stąd też nakaz ograniczenia liczby sympatyczek, który Laura Pollán od razu zresztą odrzuciła.

Zdaniem cytowanej przez „El Mundo” Yolandy Puertas zezwolenie na demonstracje to krok do przodu i sukces demonstrantek. Dowodzi ono, że reżim nie bardzo wie, co z nimi zrobić. Zdaje sobie sprawę, że tych kobiet nie da się już zastraszyć. A na wsadzenie ich do więzień nie bardzo może sobie pozwolić, bo ma już dość problemów z opozycjonistami głodującymi w celach i na wolności.

Przemawiając w niedzielę na kongresie młodych komunistów Raul Castro pierwszy raz odniósł się publicznie do głodówki, którą prowadzi od sześciu tygodni dysydent Guillermo Farinas. Oświadczył, że jeśli nie zmieni on „autodestrukcyjnego postępowania”, winę za jego konsekwencje będzie ponosił wyłącznie on sam oraz „sponsorzy” jego głodówki – Stany Zjednoczone i Unia Europejska, które kubański przywódca oskarżył wprost o szantaż.

Wywołany w ten sposób do tablicy Farinas, który przebywa od 11 marca w szpitalu w Santa Clara, oświadczył, że po wyzwaniu, jakie rzucił mu Raul Castro, nie pozostaje mu nic innego, jak „umrzeć z godnością”. – Nieprzejednana postawa Raula mnie nie zaskoczyła – dodał w rozmowie telefonicznej z AFP 48-letni opozycjonista, który domaga się od lidera Kuby humanitarnego gestu: uwolnienia 26 więźniów politycznych zmagających się z różnymi chorobami.

Jak pisze hiszpański dziennik „El Mundo”, Laurę Pollán, szefową organizacji skupiającej krewne więźniów politycznych, odwiedziło w sobotę dwóch urzędników kubańskiej bezpieki. Oświadczyli, że ona i jej koleżanki mogą legalnie paradować Piątą Aleją, ale tylko od 22. do 30. ulicy.

Jeśli będą chciały zorganizować marsz w innej części miasta, muszą powiadomić o tym lokalny komisariat policji. „Zgodnie z międzynarodowymi praktykami” – podkreślił jeden z urzędników. Rząd ograniczył do 10 liczbę „pań towarzyszących”, które zwykle dołączają do 30 – 40 demonstrantek.

Pozostało jeszcze 80% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1149
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1148
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1147
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1146
Materiał Partnera
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1145