To jeden z postulatów zawartych w „Ogólnoniemieckim programie integracji”. W środę rząd przyjął 197-stronicowy dokument opracowany przez Federalny Urząd do spraw Migracji. Celem jego twórców było „usystematyzowanie działań z zakresu polityki imigracyjnej prowadzonych przez władze”. Doradzą oni również, w jaki sposób postępować z przybyszami.
– Nie prezentujemy bilansu sukcesów, ale zróżnicowany obraz rzeczywistości – powiedział minister spraw wewnętrznych Thomas de Maiziere. – Nasz program jest wkładem w rzeczową publiczną debatę na temat integracji – dodał.
Temat integracji imigrantów wrócił jak bumerang na niemiecką scenę polityczną za sprawą kontrowersyjnej książki członka zarządu Bundesbanku Thilo Sarrazina. Problem jest poważny, bowiem co piąty mieszkaniec Niemiec ma obce korzenie. Tylko 8,5 miliona z 16 milionów żyjących w Niemczech obcokrajowców ma zaś obywatelstwo tego kraju. Z przytoczonych przez de Maiziere’a szacunków wynika jednak, że zaledwie 10 – 15 proc. imigrantów nie chce się integrować z resztą społeczeństwa.
Jego zdaniem kluczem do udanej integracji jest edukacja. Największy problem to bowiem słaba znajomość języka. Szacuje się, że nawet 1,1 milionów imigrantów mieszkających w Niemczech mówi „niewystarczająco dobrze” po niemiecku.
– Ważne jest, aby dzieci zaczęły się uczyć niemieckiego tak wcześnie, jak to możliwe – mówi Jörg-Uwe Hahn (FDP), minister ds. integracji landu Hesji. Dlatego opozycyjna SPD postulowała wprowadzenie obowiązku wysyłania dzieci obcokrajowców do przedszkoli. Natomiast minister sprawiedliwości Sabine Leutheusser-Schnarrenberger z liberalnej FDP zaproponowała wprowadzenie testu językowego dla czterolatków i obowiązku uczęszczania przez obcokrajowców mieszkających w Niemczech na kurs językowy.