W sondażu Real Instituto Elcano, którego wyniki publikuje gazeta „El Pais", ocena Cristiny Fernández de Kirchner spadła z 5 punktów w marcu do 3,4 obecnie. Tyle Hiszpanie dają nielubianym liderom, takim jak Władimir Putin czy Raul Castro. To dowodzi, jak bardzo emocjonalnie Hiszpanie potraktowali gospodarczo-polityczny konflikt, wywołany przez argentyńską prezydent. Ponad 80 procent ankietowanych określa go jako poważny, a prawie połowa spodziewa się ochłodzenia stosunków pomiędzy Madrytem a Buenos Aires.
Argentyna to kraj, który szczególnie upodobali sobie nie tylko hiszpańscy inwestorzy, ale też hiszpańscy emigranci. I vice versa: Argentyńczycy emigrowali zwykle jeśli nie do Stanów Zjednoczonych, to właśnie do Hiszpanii. I wprost wzorcowo się tam integrowali, zwłaszcza że wielu z nich ma hiszpańskie korzenie. Tak jak ich obecna prezydent.
O tym, że w żyłach wywłaszczycielki Repsolu płynie hiszpańska krew, przypomniał wczoraj dziennik „ABC". Dziadek Cristiny Fernández de Kirchner urodził się w galisyjskiej wiosce i wyemigrował do Argentyny, zapewne za chlebem, jak w XIX i w pierwszej połowie XX wieku czyniło wielu Hiszpanów, i nie tylko.
Hiszpańsko-argentyńskie ochłodzenie wpłynęło nawet na program telewizyjny. Widzowie śledzący w TVE1 cykl „Hiszpanie w świecie" zamiast zapowiedzianego odcinka poświęconego argentyńskiej Patagonii obejrzeli reportaż o Pradze. Władze telewizji podobno bały się, że zachwalający uroki Argentyny program zostanie wykorzystany w międzypaństwowym sporze o Repsol.
Gazeta „ABC" wytoczyła przeciwko argentyńskiej prezydent ciężkie działa. Wypomniała jej wyjątkową przychylność dla sympatyków i członków baskijskiej formacji zbrojnej ETA, którzy schronili się w jej kraju przed hiszpańskim wymiarem sprawiedliwości. Organizacja Euskal Herriaren Lagunak (Przyjaciele Ludu Baskijskiego) organizuje w Argentynie – jak twierdzi madrycki dziennik – imprezy ku czci zabójców, sławionych za „przelanie krwi w latach zbrojnej walki z imperium hiszpańskim i imperium francuskim".