Emigracja Hiszpanów

Dziesięć lat temu Polacy masowo emigrowali do najbogatszych krajów Unii. Dziś zastępują ich Hiszpanie.

Publikacja: 23.08.2014 18:00

Emigracja Hiszpanów

Foto: AFP

Hiszpania ma już nie tylko pustynie geograficzne, lecz także demograficzne. W gminie Teruel (200 kilometrów na wschód od Madrytu) mieszka mniej niż dziesięć osób na kilometr kwadratowy. Po obu stronach szosy prowadzącej z 30-tysięcznej miejscowości w kierunku morza aż po horyzont rozciągają się puste, wypalone przez letnie słońce łąki. Co kilkanaście kilometrów podróżny mija parę domów, ale wyglądają na puste, niektóre mają nawet pozabijane deskami okna. Można też spotkać bary, ale w połowie dnia nie mają klientów. Ożyją dopiero późnym wieczorem.

– W Hiszpanii o tym się raczej nie mówi, ale to problem, który przybiera coraz bardziej niepokojące rozmiary: masowa emigracja – mówi „Rz" Jorge Nunez, ekspert Centrum Europejskich Studiów Politycznych (CEPS) w Brukseli.

Najważniejsza ?stała praca

Teruel nie jest wyjątkiem. Już co trzecia gmina w Aragonii przekształciła się w demograficzną pustynię. Jeszcze gorzej jest w Kastylii i Leonie, Kastylii-La Mancha i Estremadurze. Choć Unia od 30 lat inwestowała dziesiątki miliardów euro, aby rozwinąć bardziej zacofane regiony Hiszpanii, większość lokalnych mieszkańców zdecydowała się na życie gdzie indziej.

Jeszcze pięć lat temu, przed wybuchem kryzysu, z Teruelu wyjeżdżało się za pracą niemal wyłącznie do wielkich krajowych metropolii, przede wszystkim Madrytu i Barcelony. Dziś jednak i tu o intratną posadę jest bardzo trudno. Dlatego ruszyła szeroka fala emigracji poza granice Hiszpanii.

Z niedawno opublikowanych przez Eurostat danych wynika, że w ubiegłym roku z królestwa na stałe wyjechało aż o 256 tys. osób więcej, niż się w nim osiedliło. To skala emigracji porównywalna tylko z „najazdem" Polaków na Wielką Brytanię i Irlandię tuż po poszerzeniu Unii Europejskiej dziesięć lat temu. Ale dla naszego kraju to przeszłość: w ub.r. saldo netto wyjazdów wyniosło jedynie 36 tys. osób. A Hiszpania nie ma dziś sobie równych w zjednoczonej Europie, gdy idzie o skalę emigracji.

– W społecznej świadomości w krajach Europy Zachodniej, szczególnie w Wielkiej Brytanii, emigranci to przede wszystkim Polacy, a w mniejszym stopniu Rumuni. Ale prawda jest dziś inna: proporcjonalnie do liczby ludności najwięcej emigruje dziś Cypryjczyków, Łotyszy, Litwinów, Irlandczyków i właśnie Hiszpanów – mówi „Rz" Nicolas Veron, ekonomista Instytutu Bruegla w Brukseli. Fala emigracji narasta także w innych krajach południa Europy. Jak podaje Eurostat, w ub.r. z Grecji wyjechało na stałe o 56 tys. osób więcej, niż się w niej osiedliło, a w wypadku Portugalii różnica ta wynosiła 36 tys.

Hiszpania jest krajem zdecydowanie bogatszym od Polski, natomiast Portugalczycy i Grecy żyją na porównywalnym poziomie co Polacy. Jednak decyzja o wyjeździe nie jest w decydującym stopniu podyktowana wysokością dochodów.

– Kluczowym czynnikiem jest wysokość bezrobocia, a dokładniej perspektywa otrzymania przez młodych ludzi stabilnej pracy, która pozwoli się im urządzić, założyć rodzinę. A z tym w Hiszpanii jest bardzo źle – tłumaczy hiszpański politolog Alfredo Gonzalez Moreno.

Gospodarka Hiszpanii przyspiesza: w drugim kwartale tego roku rosła już w tempie 1,2 proc. Jednak premier Mariano Rajoy przyznaje, że potrzeba będzie jeszcze przynajmniej dziesięciu lat, zanim się uda odzyskać 4 mln miejsc pracy, jakie zostały zniszczone przez kryzys. Na razie bez pracy pozostaje aż 57 proc. Hiszpanów w wieku do 24 lat i 45 proc. mających mniej niż 30 lat.

61 proc. Hiszpanów w wieku 18-24 lata obawia się, że będzie musiało wyjechać zagranicę za pracą

– To jest stracone pokolenie. Takiego załamania na rynku pracy nie mieliśmy od wojny domowej w latach 30. XX wieku – uważa Francisco Comin, profesor ekonomii na Uniwersytecie Alcala de Henares pod Madrytem.

Do pomnożenia liczącej ponad sześć milionów osób armii bezrobotnych przyczyniła się reforma rynku pracy przeprowadzona przez Rajoya. Dzięki niej przedsiębiorcy mogą o wiele łatwiej pozbywać się zbędnych pracowników. Ale zmiana była konieczna: dzięki niej jest nadzieja, że kiedyś biznesmeni znowu zaczną zatrudniać, bo nie będą się obawiać, że w razie dekoniunktury zostaną ze zbędnymi pracownikami.

Nieruchomościowa bańka

Problem Hiszpanii jest jednak o wiele poważniejszy. Boom gospodarczy po przystąpieniu kraju do strefy euro był oparty przede wszystkim na eksplozji ponad miarę rynku nieruchomości oraz turystyce. Miliony studentów porzucało naukę, aby pracować na budowach, gdzie bez trudu mogli zarobić dwa i więcej tysięcy euro miesięcznie. Popyt na robotników był tak duży, że socjalistyczny rząd Jose Luis Zapatero ściągnął miliony imigrantów przede wszystkim z Ameryki Łacińskiej, ale także z Maroka. Część z nich otrzymała nawet obywatelstwo. To właśnie dlatego Hiszpania, która jeszcze na początku wieku miała porównywalną liczbę ludności z Polską i otrzymała w traktacie z Nicei z grudnia 2000 roku tyle samo głosów w Radzie UE, parę lat później mogła się już pochwalić siedmioma milionami mieszkańców więcej niż nasz kraj.

Ta przewaga szybko jednak topnieje. Gdy w 2008 roku wybuchł w Europie kryzys, Zapatero uparcie twierdził, że nie dotknie on Hiszpanii. To tylko pogorszyło sytuację: rząd był zupełnie nieprzygotowany na rezygnację przez wielu Europejczyków z północy ze spędzenia wakacji na Costa Brava czy Costa del Sol. A przede wszystkim na gwałtowne pęknięcie nieruchomościowej bańki. Niemal z dnia na dzień opustoszały place budów, kraj znalazł się w kilkoma milionami pustostanów.

Pierwsi zaczęli wyjeżdżać cudzoziemcy, którzy osiedlili się za rządów socjalistów. Od wybuchu kryzysu Hiszpanię opuściło przynajmniej dwa miliony z nich. Konserwatywny rząd Mariano Rajoya, który przejął ster władzy trzy lata temu, co prawda uratował kraj przed bankructwem i z determinacją przeprowadza reformy strukturalne, jednak przestawienie hiszpańskiej gospodarki na nowe tory rozwoju, a przede wszystkim odbudowa lekceważonego do niedawna przemysłu, zajmie lata.

Miliony młodych Hiszpanów nie tylko straciło pracę na budowach, ale bez dyplomu porządnej uczelni nie miało szanse na zatrudnienie w innym sektorze gospodarki. Przynajmniej w Hiszpanii.

– Znalezienie pracy, która pozwoliłaby na stabilizację, założenie rodziny, jest niemal równe zeru. To było możliwe w pokoleniu moich rodziców, ale nie dziś – mówi „Rz" 27-letnia Dolores, absolwentka historii sztuki na Uniwersytecie Barcelońskim. Spotkałem ją kilka miesięcy temu, gdy pracowała jako pilnująca sal w paryskim Muzeum Gobelinów. Na razie to dla niej szczyt kariery.

Wyjazdy nawet do Polski

Nie jest wyjątkiem. Aż 61 proc. Hiszpanów w wieku od 18 do 24 lat obawia się, że będzie musiało wyjechać z kraju w poszukiwaniu pracy – wynika z sondażu przeprowadzonego w czerwcu przez „El Pais". Ponad połowa uważa, że nigdy nie dorobi się własnego domu i nie założy rodziny.

Pesymizm wśród młodych jest powszechny, bo aktualnie trudności z powiązaniem końca z końcem mają nawet dobrze wykształceni. Międzynarodowa organizacja humanitarna Oxfam obawia się, że aż 40 proc. Hiszpanów (18 mln  osób) w nadchodzących dziesięciu latach grozi społeczna marginalizacja. Mimo poprawy koniunktury wciąż 24,5 proc. dorosłych nie ma pracy – podaje Eurostat. To dwa i pół razy więcej niż w Polsce i najwięcej ze wszystkich krajów Unii poza Grecją. A ci, którzy mają pracę, często narzekają na zbyt niskie uposażenia: Ministerstwo Zdrowia ostrzega, że za dziesięć lat w królestwie będzie brakowało 25 tys. lekarzy i pielęgniarek.

Młodzi Hiszpanie najczęściej wybierają wyjazd na stałe do Niemiec, krajów Beneluksu, czasem Francji. Zdaniem brytyjskich władz od wybuchu kryzysu osiedliło się ich na Wyspach już blisko 150 tys. Ale część z nich szuka pracy w krajach, o których nawet by nie pomyśleli  jeszcze kilka lat temu: w Europie Wschodniej. Czeski dziennik „Lidove Noviny" opisał niedawno, jak w Pradze powstaje prawdziwa hiszpańska społeczność. Także w Polsce, korzystając z programu Erasmus i innych stypendiów oferowanych przez Unię Europejską, na studia przyjechało już półtora tysiąca Hiszpanów. Za kilkaset euro miesięcznie mogą prowadzić nad Wisłą całkiem znośne życie, inaczej niż w krajach starej Unii. I jeśli w ciągu kilku lat nic się w Hiszpanii nie zmieni, być może na stałe zostaną.

Hiszpania ma już nie tylko pustynie geograficzne, lecz także demograficzne. W gminie Teruel (200 kilometrów na wschód od Madrytu) mieszka mniej niż dziesięć osób na kilometr kwadratowy. Po obu stronach szosy prowadzącej z 30-tysięcznej miejscowości w kierunku morza aż po horyzont rozciągają się puste, wypalone przez letnie słońce łąki. Co kilkanaście kilometrów podróżny mija parę domów, ale wyglądają na puste, niektóre mają nawet pozabijane deskami okna. Można też spotkać bary, ale w połowie dnia nie mają klientów. Ożyją dopiero późnym wieczorem.

Pozostało 93% artykułu
Czym jeździć
Skoda Kodiaq. Mikropodróże w maxisamochodzie
Materiał Promocyjny
Stabilność systemu e-commerce – Twój klucz do sukcesu
Hybrydy
Skoda Kodiaq. Co musisz wiedzieć o technologii PHEV?
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 967
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 966
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 965
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 964