Tym razem także na Wyspach otwiera się całkowicie nowa epoka. Będzie należała do Torysów.
Co to oznacza dla Polski?
Największe zaniepokojenie wywołuje referendum o członkostwie kraju w Unii, jakie Cameron chce zorganizować w 2017 r. Jeśli je przegra, będzie to katastrofa dla brytyjskiej gospodarki, a więc i dla blisko miliona Polaków, którzy mieszkają na Wyspach. Polska straci jedynego dużego sojusznika w Unii, który podziela nasz twardy kurs wobec Moskwy. A unijna polityka obronna straci rację bytu: będziemy wyłącznie skazani na sojusz z USA.
Jednak paradoksalnie spektakularne zwycięstwo Cameron oddala to ryzyko. Premier wystąpił przed przeszło dwoma lata z pomysłem referendum aby zepchnąć na margines z jednej strony najbardziej eurosceptyczne skrzydło w Partii Konserwatywnej a z drugiej szybko zyskującą na znaczeniu, populistyczną Partię Niepodległościową Zjednoczonego Królestwa (UKIP). Jednak obie te siły już teraz zostały znokautowane. Do tego stopnia, że lider UKIP Nigel Farage złożył dymisję.
Cameron ma więc wolne pole, aby, jak tego zawsze chciał, przekonać swoich rodaków do zalet integracji. Nie będzie to trudne, bo od londyńskiej City po brytyjski eksport, miliony miejsc pracy zależą od pozostania kraju we Wspólnocie.