Uchodźca odda ostatni grosz

Bawaria, Badenia-Wirtembergia, a poza Niemcami także Dania, konfiskują własność azylantów, aby pokryć koszty ich pobytu. – To złamanie praw człowieka – uważa ONZ.

Aktualizacja: 28.01.2016 06:07 Publikacja: 26.01.2016 17:45

Uchodźca o imieniu Mohamad w miasteczku namiotowym w Naestved, 60 km od Kopenhagi

Uchodźca o imieniu Mohamad w miasteczku namiotowym w Naestved, 60 km od Kopenhagi

Foto: PAP/EPA

Przepis jest szczególnie kontrowersyjny w landach niemieckich ze względu na skojarzenie z przejmowaniem własności Żydów przez III Rzeszę.

Joachim Herrmann, bawarski minister spraw wewnętrznych, tłumaczy jednak wysokonakładowemu dziennikowi „Bild", że ubiegający się o azyl muszą najpierw wykorzystać własne dochody i majątek, zanim otrzymają pomoc – i dotyczy to także rodzinnej biżuterii. Nie możemy tolerować sytuacji, w której uchodźcy będą lepiej traktowani niż Niemcy, którzy otrzymują zasiłek dla bezrobotnych.

Brakuje 300 tys. mieszkań

Zgodnie z nowymi przepisami starający się o azyl będą musieli oddać gotówkę i przedmioty o wartości przewyższającej 750 euro.

– W ub.r. do Bawarii dotarło milion uchodźców. Ilu ich dokładnie pozostało, a ilu wyjechało do innych landów – nie wiemy. Ale jeśli ta fala nie zostanie zatrzymana, będą narastały konflikty między uchodźcami a biedniejszymi Niemcami, bo konkurują oni o te same dobra publiczne, których nie starcza dla wszystkich – tłumaczy „Rz" Bernd Posselt, eurodeputowany z bawarskiej CSU.

W Bawarii mieszka nieco ponad 12 mln osób, co oznacza, że tylko w ciągu jednego roku liczba ludności landu urosła o kilka procent.

– Powinniśmy natychmiast zbudować 300 tys. mieszkań, znaleźć 30 tys. nauczycieli i 30 tys. przedszkolanek. To po prostu nie jest możliwe – mówi Posselt.

W poniedziałek kierownictwo CSU zastanawiało się, jak powstrzymać falę uchodźców w sytuacji, gdy kanclerz Merkel nie potrafi skutecznie sobie z tym poradzić. Najczęściej powtarzanym pomysłem jest zamknięcie granicy z Austrią, co jednak na zasadzie efektu domina przerzuci problem uchodźców na Słowenię i inne słabe państwa bałkańskie, a także Grecję.

– My tego nie chcemy. Apelujemy wciąż o rozwiązanie tego problemu na poziomie europejskim. Ale to się nie udaje – mówi Posselt. – Na razie ludzie wciąż odnoszą się z sympatią do uchodźców, nie ma poważniejszych przypadków złamania przez nich prawa, ale to może się szybko zmienić, jeśli sytuacja nie zostanie opanowana – ostrzega.

Znacznie dalej na północ, w Kopenhadze, parlament także sięga do drastycznych środków, aby powstrzymać falę uchodźców. Tu problem zaczął się, gdy dwa tygodnie temu Szwecja zamknęła swoją granicę, przez co coraz więcej uchodźców znalazło się w pułapce w Danii. Premier Lars Lokke Rasmussen, którego rząd jest zależny od poparcia skrajnie prawicowej Duńskiej Partii Ludowej, wysunął wtedy pomysł radykalnego ograniczenia praw imigrantów. Nie tylko tak jak w Bawarii uchodźcy stracą wszystkie cenne rzeczy o łącznej wartości powyżej 10 tys. koron (ok. 1200 euro) poza przedmiotami o wartości sentymentalnej, ale nie będą mogli też złożyć wniosku o ściągnięcie rodzin przed upływem trzech lat od uzyskania azylu. To w praktyce oznacza bardzo długą rozłąkę, bo od momentu złożenia wniosku do wydania decyzji o łączeniu rodzin także mija wiele lat.

– To złamanie Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. Kontakt z rodziną to podstawowe prawo każdego – mówi „Rz" Johan Frantz ze skandynawskiego oddziału agencji ds. uchodźców ONZ (UNHCR).

Ustawa w duńskim parlamencie została przyjęta także głosami opozycyjnej Partii Socjaldemokratycznej. To sygnał, jak bardzo zmienił się stosunek duńskiego społeczeństwa do uchodźców, choć w ub.r. w kraju osiedliło się ich jedynie 40 tys.

Szwecja zamyka się na świat

„Większość uchodźców straciła wszystko, a mimo to te przepisy zdają się mówić, że nieliczni szczęśliwcy, którym udało się cokolwiek zachować w trakcie niebezpiecznej podróży do Danii, nie stracili wystarczająco dużo" – napisała w oświadczeniu OBWE.

Dziewięciomilionowa Szwecja przyjęła w ub.r. 160 tys. uchodźców. Ale od czasu przywrócenia kontroli na granicy z Danią, a także na innych granicach na „szlaku bałkańskim", problem gwałtownie zmalał.

– Co tydzień przybywa teraz około tysiąca osób, to już niewiele więcej, niż nasze państwo jest rzeczywiście zdolne przyjąć – mówi „Rz" prof. Pieter Bevelander, dyrektor Instytutu Migracji w Malmö. – Szwecja jest bogatym państwem, ale nie zbuduje więcej mieszkań dla uchodźców niż 30–35 tys. rocznie. Dlatego poza przywróceniem kontroli na granicach rząd będzie podejmował kolejne decyzje, aby ograniczyć imigrację, także utrudnienia w łączeniu się rodzin – dodaje.

– Moja Europa nie buduje murów, ona przyjmuje ludzi, którzy uciekają przed prześladowaniami – mówił jeszcze we wrześniu premier Szwecji Stefan Lofven.

Jednak od tego czasu masowy napływ imigrantów doprowadził do załamania notowań socjaldemokratów i skłonił szefa rządu do radykalnego zaostrzenia polityki migracyjnej. Kraj, który do tej pory był symbolem otwartości wobec obcych, teraz zapoczątkował ogólnoeuropejską tendencję do zamykania drzwi przed uchodźcami.

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1160
Świat
Indie – Pakistan: Przygotowania do wojny o wodę
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1157
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1156
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1155