W czasie drugiej wojny światowej bratanek ówczesnego króla Szwecji, hrabia Folke Bernadotte – działając w imieniu Czerwonego Krzyża – ratował skandynawskich jeńców przebywających w niemieckich obozach.
Ocalił 15 tysięcy osób. Więźniów przewoził słynnymi białymi autobusami. Wynajął nawet statek s/s „Lillie Matthiessen”. Zginął 17 września 1948 roku, gdy – jako wysłannik ONZ – zaangażował się w mediację między Izraelem a sąsiednimi krajami. Padł ofiarą żydowskiej, ultranacjonalistycznej organizacji, która uważała go za nazistę i brytyjskiego szpiega.
60 lat po śmierci hrabiego wyszła na jaw tajemnica starannie ukrywana przez rodzinę królewską od 1921 roku. Jak twierdzą szwedzkie media, tłumaczy ona, dlaczego hrabia Bernadotte tak bardzo angażował się w akcje humanitarne.
Folke Bernadotte miał romans z gwiazdą rewii Lillie Ericsson. Według tygodnika „Fokus” nie podobało się to jego rodzicom. Matka zagroziła mu wręcz, że zostanie wydziedziczony. Sprawę załatwiono w końcu polubownie. Bernadotte „rozchorował się” i pojechał „na leczenie” do Szwajcarii. W tym czasie Lillie Ericsson urodziła w Kristianii, obecnym Oslo, córkę Jeanne.
Według wnuczka hrabiego dwór przekupił jego matkę, by milczała. Zanim jednak para ostatecznie się rozstała, Folke Bernadotte napisał do swojej ukochanej list, w którym deklarował, że „chce coś zrobić dla ludzkości w dowód miłości do niej jako rodzaj zadośćuczynienia”.