Niemiecki skręt w prawo

Sukces Pegidy i AfD świadczy o umacnianiu się prawicowego populizmu. Na przeciwdziałanie jest już za późno.

Aktualizacja: 22.12.2015 21:06 Publikacja: 21.12.2015 17:52

Władze Drezna zakazały po raz pierwszy przemarszu ulicami miasta zwolennikom Pegidy, czyli Patriotycznych Europejczyków przeciwko Islamizacji Zachodu. Mają jednak prawo zorganizowania wiecu. Oficjalnie dlatego, że w czasie marszu istnieje większa groźba starć z lewicowymi przeciwnikami Pegidy, którzy niedawno pokazali w Lipsku swą determinację w walce z radykalizującą się niemiecką skrajną prawicą.

Drezno to jednak kolebka Pegidy, która ma coraz więcej naśladowców w niemieckich miastach.

Hasła w rodzaju: „Merkel musi odejść", „Jesteśmy ruchem oporu", „Kłamliwa prasa", rozbrzmiewają z całą siłą w niemal całym kraju. Jak i slogany o konieczności zamknięcia granic dla niechcianych imigrantów.

AfD do Bundestagu

Zakaz marszu wprowadzony w Dreźnie traktowany jest w całym środowisku jako zamach na demokratyczne wolności, za którym podąży bezwzględny zakaz działalności Pegidy. Powołują się na przykład w postaci kolejnej próby delegalizacji NPD (Narodowodemokratycznej Partii Niemiec, ugrupowania nie tylko skrajnie prawicowego, ale i neonazistowskiego).

Pegida to jednak nie NPD i nie jest w stanie zająć jej miejsca, nawet jeżeli wziąć pod uwagę jej ksenofobię o wyraźnie rasistowskim odcieniu.

Jej bardziej cywilizowaną odmianą jest nabierająca rozpędu Alternatywa dla Niemiec (AfD). Chociaż powstała zaledwie trzy lata temu, może liczyć na poparcie co najmniej 10 proc. wyborców. To sukces trudny do przecenienia.

Przy tym wybory do Bundestagu za niecałe dwa lata i nic nie wskazuje na to, aby miało się skończyć paliwo, na jakim jadą oba ugrupowania, czyli kryzys związany z niekontrolowanym napływem uchodźców do Niemiec.

Co po NPD?

– Pegida i AfD to dwie strony tego samego medalu, jakim jest prawicowy populizm – tłumaczy „Rz" prof. Werner Patzelt, politolog, który bada od samego początku fenomen Pegidy. Jego zdaniem koncentrowanie się na działalności Pegidy wyłącznie w Dreźnie byłoby lekceważeniem problemu. Prawicowy populizm zdobywa zwolenników w szybkim tempie nie tylko w ksenofobicznych landach wschodnich, ale i w zachodnich, znacznie bardziej liberalnych.

Do niedawna jedynym ugrupowaniem spędzającym sen z oczu niemieckich elit politycznych była NPD. Nigdy nie zdołała wejść do Bundestagu, zdobyła jednak mandaty w kilku landach. Obecnie jej ostatnim bastionem jest Meklemburgia, gdzie ma nadal swą reprezentację w Landtagu. Wiele wskazuje na to, iż tym razem procedura zakazu działalności NPD może zostać doprowadzona do końca.

Kilkanaście lat temu to się nie udało, gdyż Trybunał Konstytucyjny odrzucił wspólny wniosek o delegalizację obu izb parlamentu oraz rządu. Uczynił to, gdy stało się jasne, że Urząd Ochrony Konstytucji, czyli kontrwywiad, umieścił w NPD swych agentów. Powstało więc podejrzenie, że wpływali na działalność partii w taki sposób, aby ułatwić jej delegalizację. Agentów kontrwywiadu w NPD już nie ma, co rodzi nadzieję na jej delegalizację.

Pegida nie jest partią polityczną i taki los jej nie grozi. Z kolei AfD, gdzie także słychać ksenofobiczne tony, nie jest bynajmniej ugrupowaniem, któremu można udowodnić, że dąży do obalenia porządku konstytucyjnego w RFN. Pozostaną więc na długo na niemieckiej scenie politycznej.

Normalny kraj

– Wniosek o delegalizację NPD nie jest częścią jakiejś kompleksowej strategii władz zmierzającej do ograniczenia wpływów prawicowo-populistycznej ideologii w czasach kryzysu z uchodźcami – przekonuje prof. Patzelt.

Jego zdaniem w Niemczech do głosu dochodzą po prostu ugrupowania, które od dawna działają w zachodniej Europie, w postaci francuskiego Frontu Narodowego, włoskiej Ligi Północnej czy brytyjskiego UKIP i wielu innych. Sukces AfD czy Pegidy jest więc przejawem niemieckiej „normalności".

Tym bardziej że fenomen Pegidy nie jest związany wyłącznie z tematyką uchodźców i spory wpływ na radykalizację sporej części społeczeństwa mają obawy o losy państwa socjalnego oraz skutki globalizacji w postaci narastających nierówności społecznych. Powstaje niebezpieczna mieszanka, która zmienić może niemiecką scenę polityczną. Niekontrolowany napływ uchodźców odgrywa jedynie rolę katalizatora całego procesu.

Dostrzega to kanclerz Angela Merkel i jej CDU. Stąd przyjęty na ostatnim zjeździe program drastycznego ograniczenia napływu uchodźców. Jego fiasko oznacza koniec kariery Angeli Merkel i dalsze wzmocnienie prawicowych populistów.

Społeczeństwo
Zmarła najstarsza osoba na świecie. Urodziła się, gdy na rynek trafiał Ford T
Materiał Promocyjny
Jak przez ćwierć wieku zmieniał się rynek leasingu
Społeczeństwo
Niezidentyfikowane drony zauważono nad portem w Danii. Policja wszczyna dochodzenie
Społeczeństwo
Niezwykłe znalezisko ukraińskich celników. Jest warte 600 tys. złotych
Społeczeństwo
Niezłomny ksiądz skazany na Białorusi. Jako pierwszy odprawiał mszę w Katyniu
Materiał Promocyjny
5G – przepis na rozwój twojej firmy i miejscowości
Społeczeństwo
Rekordowo wysoki wzrost bezdomności w USA. Coraz więcej bezdomnych rodzin
Materiał Promocyjny
Nowości dla przedsiębiorców w aplikacji PeoPay