Nadzór nad mężczyzną zatrzymanym pod zarzutem paserstwa sprawowało 12 września 2017 r. w Szpitalu Wojewódzkim w Białymstoku dwóch policjantów.
Zatrzymany został doprowadzony i umieszczony w szpitalu ze względu na stan zdrowia. Jego zachowanie nie wskazywało, że może próbować ucieczki. A jednak ok. godz. ósmej stwierdzono, że zatrzymany zbiegł. Natychmiast ogłoszono alarm „Beta" dla całej policyjnej jednostki. Po półtorej godzinie uciekinier znów był w rękach policji.
Zaczęło się postępowanie dyscyplinarne przeciwko policjantom, którym zarzucono brak obserwacji oraz pozostawienie zatrzymanego bez należytego nadzoru.
Sprawy toczyły się w dwóch odrębnych postępowaniach. Obu funkcjonariuszy uznano za winnych pozwolenia na ucieczkę, ale tylko jednemu wymierzono karę dyscyplinarną w postaci przeniesienia na niższe stanowisko służbowe. To kara bardzo dotkliwa, powodująca utratę wielu uprawnień.
Funkcjonariusz się odwołał. Karzącemu go komendantowi zarzucił, że nie wyjaśniono wszystkich okoliczności zdarzenia, kara była niewspółmierna do przewinienia i nie uwzględniono okoliczności łagodzących, takich jak nienaganny przebieg służby. Wskazywała na to komisja dyscyplinarna, która też oceniła, że degradacja jest zbyt surowa, i proponowała niższą sankcję.