Jak podaje radio TOK FM, już w czerwcu list w tej sprawie miał otrzymać prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski, ale nie odpowiedział na sformułowane w nim postulaty.
Tymczasem pracownicy domów dziecka i placówek opiekuńczo-wychowawczych mają od lat zamrożone wynagrodzenia, najczęściej nie przekraczają one minimalnego wynagrodzenia (3010 zł brutto). Z powodu niskich wynagrodzeń są problemy z rekrutacją nowych pracowników, a to powoduje, że dotychczasowa kadra ma więcej obowiązków. Wychowawcy, opiekunki, pielęgniarki czy inni specjaliści w takich placówkach często muszą pracować na trzy zmiany, w weekendy i święta, żeby dzieci miały zapewnioną opiekę przez całą dobę.
- Nie może być tak, że pracownik, który ma bardzo wysokie kwalifikacje, jest po kilku kierunkach studiów, zarabia minimalną krajową, która mu nie wystarcza na przeżycie i podejmuje dodatkową pracę, żeby wiązać koniec z końcem. To odbija się na jakości opieki - powiedziała jedna z pracownic zatrudniona jako pedagog. - Nowe osoby nie chcą przychodzić do pracy, bo jeśli na wstępie słyszą o wynagrodzeniu 3200 zł brutto, to przy obecnej inflacji i rosnących kosztach życia, idą pracować gdzie indziej - dodaje.
Związkowcy z Zespołu do Obsługi Placówek Opiekuńczo-Wychowawczych nr 1 wszczęli już procedurę sporu zbiorowego z pracodawcą.
Prezydent Rafał Trzaskowski w rozmowie z TOK FM powiedział, że ratusz chce rozmawiać, ale zwraca uwagę na trudną sytuację finansową.