Janusz Gromek – wdrożenie nowych regulacji śmieciowych potrwa

Mieszkańcy potrzebują czasu na oswojenie się z nowymi przepisami dotyczącymi odpadów - mówi "Rz" Janusz Gromek, prezydent Kołobrzegu.

Publikacja: 06.09.2013 07:30

Jak Kołobrzeg, miasto odwiedzane przez rzesze turystów, radzi sobie ze śmieciami?

Janusz Gromek: Problemu odpadów nie odczuwamy specjalnie mocno, choć tzw. ustawa śmieciowa niestety nie jest realizowana do końca, co jest m.in. związane z brakiem pojemników na odpady. Nie ma ich na tyle dużo żeby zabezpieczyć potrzeby wszystkich gmin.

Chodząc po mieście nie widzi się zbyt wiele pojemników do segregacji odpadów?

Na osiedlach są szare pojemniki do odpadów organicznych i żółte do papieru i plastiku. Czekamy jeszcze na pojemniki do szkła i dlatego jak na razie nie dajemy nikomu upomnień. Od dawna było dla mnie jasne, że jako samorządy będziemy mieli przez rok, półtora problemy z dostosowaniem się do nowych regulacji. Mieszkańcy muszą się nauczyć i przyzwyczaić do nowych zasad. Na razie więc nikogo nie karamy odbierając śmieci nawet jeśli nie są posortowane odpowiednio. Rewolucji śmieciowej więc nie przeżyliśmy. Inaczej jednak liczymy odpady, poprzez zużycie wody.

A samą ustawę jak pan ocenia?

Można ją było napisać lepiej. Już teraz minister środowiska przyznaje, że trzeba ją zmienić. Kiedy jednak jako samorządowcy wskazywaliśmy, że wprowadzane rozwiązania się nie sprawdzą to naszych głosów nie brano pod uwagę. Teraz ministerstwo powinno szybko zareagować i brać pod uwagę wszystkie propozycje, które mogą poprawić ustawę, a za tym komfort życia społeczeństwa.

Kołobrzeg dobrze radzi sobie z pozyskiwaniem pieniędzy unijnych. Dacie radę wyłożyć pieniądze na wkład własny do nowych inwestycji po 2013 r.?

Mamy długą „listę życzeń" jeśli idzie o projekty unijne planowane po 2013 roku i na wszystko nie ma szans, ale na najważniejsze inwestycje mające podnieść komfort życia w naszym mieście wkład własny wysupłamy.

Wiele samorządów może mieć jednak z tym problem?

Zgadza się. Przyznaję, że inwestycje dotowane przez Unię przydusiły i nasz budżet, choć my dużo inwestowaliśmy z pełną premedytacją, bo kiedy wykorzystać pieniądze zewnętrzne jak nie teraz. Gdybyśmy ich nie wykorzystali to nadal bylibyśmy zabiedzonym miastem sanatoryjnym.

Kołobrzeg bardzo się zmienił dzięki funduszom UE?

Zmiana jest wielka i zauważalna gołym okiem. Śmiem twierdzić, że jeśli idzie o wnętrze miasta główne inwestycje mamy już za sobą. Będziemy je jednak kontynuować starając się jednocześnie o zapewnienie lepszego dojazdu do miasta. Cały czas usiłujemy dopasować się do potrzeb turystów, gdyż z nich żyjemy.

Kołobrzescy przedsiębiorcy płacą coraz więcej podatków?

W ostatnich latach do miejskiej kasy wpływa ich coraz więcej. Wzrost widać szczególnie po wpłatach opłaty klimatycznej. W jej przypadku jesteśmy rekordzistami kraju. Mamy z niej 8 mln zł, a kolejna gmina 3 mln zł i to mimo że nie mamy najwyższej stawki klimatycznej.

Na większości budżetów gminnych cieniem kładą się wydatki na oświatę. Pan jako były nauczyciel i dyrektor szkoły zna ten problem z dwóch stron?

To prawdziwy problem także w świetle uzasadnionego stwierdzenia, że dzieci są najważniejsze i liczby Polaków, którzy wyjechali za granicę. W tym kontekście nasza oświata powinna się mieć jak najlepiej, choć nie da się ukryć, że jako gminy dokładamy do niej za wiele. Dlatego też w Kołobrzegu wprowadziliśmy regulacje mające na celu zmniejszenie obciążeń związanych z oświatą.

Jakie to regulacje?

Na przykład dotyczące urlopu zdrowotnego nauczycieli. Sam uczyłem przez 20 lat i ani razu nie byłem na takim urlopie, a były takie przypadki, że nauczyciel po 7 latach stwierdzał, że musi skorzystać z tego urlopu, a potem okazywało się, że wyjechał na wczasy lub nawet do pracy np. do Włoch czy Niemiec.

Nauczyciele nadużywali urlopów zdrowotnych?

Zdecydowanie nadużywali. Od mniej więcej roku kiedy sprawa zrobiła się głośna liczba tych urlopów zmniejszyła się o 70-80 proc. ponieważ zmieniliśmy wymagania.

Ukróciliście nadużycia?

Wysyłamy nauczycieli na dodatkowe badania do specjalistów, którzy sprawdzają czy urlopy są zasadne.

Jakieś inne pomysły na niższe wydatki w oświacie?

Staramy się racjonalizować wydatki. Do niedawna około 0,5 mln zł wydawaliśmy co roku na naukę pływania dzieci. Na basen jeździło czy raczej miało jeździć prawie 500 dzieci z dwóch roczników. Kiedy jednak dokonaliśmy analizy stanu faktycznego okazało się, że tylko nieliczne maluchy korzystają z pływalni, a w skrajnych przypadkach w autobusie dowożącym dzieci na basen, który również opłacało miasto, jechało dwoje dzieci i trzech nauczycieli. Większość dzieci pozostawała w domu przychodząc dopiero na lekcje po basenie.

Badacie więc efektywność wydatków?

Dokładnie tak i oszczędności będące efektem tych analiz są jak najbardziej wskazane.

W ostatniej wypowiedzi dla „Rz" powiedział pan, że mamy do czynienia ze swoistą modą na referenda, w których chodzi jedynie o odwołanie władz gmin. W przypadku stolicy to też moda?

Ogólnie referendum jako przejaw demokracji nie jest złą formą. Niestety obecnie mamy do czynienia z referendami na tle politycznym. Co do Warszawy to referendum ma nie tylko podtekst wyłącznie polityczny, ale będzie do tego kosztowne. A podejrzewam, że za wydane na nie miliony można by zbudować np. dwa przedszkola, których zapewne w Warszawie brakuje, a przecież za rok i tak będą wybory.

Rozmawiał Artur Osiecki

Jak Kołobrzeg, miasto odwiedzane przez rzesze turystów, radzi sobie ze śmieciami?

Janusz Gromek: Problemu odpadów nie odczuwamy specjalnie mocno, choć tzw. ustawa śmieciowa niestety nie jest realizowana do końca, co jest m.in. związane z brakiem pojemników na odpady. Nie ma ich na tyle dużo żeby zabezpieczyć potrzeby wszystkich gmin.

Pozostało 94% artykułu
Hybrydy
Skoda Kodiaq. Co musisz wiedzieć o technologii PHEV?
Materiał Promocyjny
Stabilność systemu e-commerce – Twój klucz do sukcesu
Czym jeździć
Skoda Kodiaq. Mikropodróże w maxisamochodzie
W sądzie i w urzędzie
Co z Marszem Niepodległości w stolicy? Jest decyzja sądu
Praca, Emerytury i renty
Pracownik na L4 ma ważny obowiązek. Za niedopełnienie grozi nawet dyscyplinarka
Administracja państwowa
Koniec z pracą urzędów od 8.00 do 16.00. Co chce zrobić rząd?