Rz: Pośpieszne ustanawianie prawa często wymaga szybkiego wdrażania, nawet bez aktów wykonawczych. Ostatnio dotyczy to prawa oświatowego. Czy brak rozporządzeń utrudnia życie samorządowcom?
Zygmunt Frankiewicz: Legislacja nie nadąża za rzeczywistością nie od dziś. Naszych mieszkańców zwykle to nie interesuje. Wymagają od nas działania, a nie tłumaczeń. Dlatego działamy i później wielokrotnie mamy problemy. Tak będzie również w przypadku prawa oświatowego. Wielu samorządowców już podejmuje działania. Potem może się okazać, że nie będą się mieścić w ramach określonych w rozporządzeniach, których obecnie brakuje. Jeżeli chcemy zdążyć z wprowadzeniem w życie tej konkretnej reformy, to musimy działać bardzo szybko. 1 września 2017 r. to jasno określona data uruchomienia nowego systemu. Dylematy są poważne. Pojawia się np. pytanie, czy szkoła podstawowa i liceum będą mogły funkcjonować w jednym budynku. Jeśli założymy, że tak, a później ministerstwo nam tego zabroni, zostaniemy z poważnym problemem organizacyjnym i finansowym. Jest też sprawa rozporządzenia o wynagradzaniu pracowników samorządowych. Gdyby weszło w życie, jak planowano, od 1 marca 2017 r., oznaczałoby to wielomilionowe, nieprzewidziane wcześniej wydatki. Gdy uchwalone są już budżety na dany rok, zwykle oznacza to cięcia w wydatkach inwestycyjnych. Bieżące są bowiem nie do ruszenia.
Problemem są zatem spóźnione rozporządzenia?
Podam przykład z gospodarki odpadami. Po tzw. rewolucji śmieciowej w 2012 r. gminy wdrożyły systemy selektywnej zbiórki odpadów. Są zróżnicowane, dostosowane do lokalnych warunków. Przez ostatnie cztery lata polskie samorządy nabyły doświadczenia i wykonywały to zadanie możliwie optymalnie. Pod koniec 2016 r. w Ministerstwie Środowiska pojawił się pomysł wydania rozporządzenia (określanego w ustawie jako fakultatywne), które wymusi, aby na terenie całego kraju selektywnej zbiórce podlegało pięć frakcji odpadów, a nie trzy. Zbiórka ma się odbywać obowiązkowo do pojemników w różnych kolorach. W Gliwicach pojemniki są z reguły czarne i mają kolorowe naklejki dla poszczególnych odpadów. Teraz będziemy musieli je wymienić na kolorowe. Mógłbym złośliwie zapytać, jakiej wagi problem zostanie dzięki temu rozwiązany. Zapewne ogromnej, skoro wart jest wydatków związanych z wymianą pojemników. Poza tym rozporządzenie budzi poważne wątpliwości prawne, które prowadzą do zakwestionowania jego zgodności z ustawą o utrzymaniu czystości i porządku w gminach oraz z Konstytucją RP. Samorządy generalnie dobrze sobie radzą bez rozporządzeń, a kłopoty zaczynają się, kiedy ustalony sposób wykonywania danego zadania jest kwestionowany przez pojawiające się po czasie rozporządzenie.
Czy działania wyprzedzające rozporządzenia są podważane?