Polskie wsie się wyludniają, dzieci rodzą się tylko w miastach

W ostatnich pięciu latach w większości regionów przybyło Polaków. Ale to był krótki zryw. Prognozy są czarne

Publikacja: 15.03.2011 00:44

Socjologowie wytykają, że brakuje polityki regionalnej, która zatrzymałaby odpływ młodych ludzi do w

Socjologowie wytykają, że brakuje polityki regionalnej, która zatrzymałaby odpływ młodych ludzi do wielkich miast. To w nich dziś rodzi się najwięcej dzieci. Na zdjęciu Wózkowa Masa Krytyczna w Dniu Matki w Warszawie, 2007 r.

Foto: Fotorzepa, Raf Rafał Guz

Liczba narodzin w Polsce utrzymuje się na poziomie powyżej 400 tys. na rok. To prawie o połowę mniej niż w latach 80., gdy przekraczała 700 tys. I dziesięciokrotnie mniej niż w połowie lat 70., okresie drugiego po wojnie szczytu demograficznego.

Jak wynika z danych Głównego Urzędu Statystycznego, wskaźnik przyrostu naturalnego w Polsce jest na niewielkim plusie (ok.1,2 prom) – tylko trochę więcej Polaków się rodzi, niż umiera. W 2009 r. w liczbach rzeczywistych była to różnica ledwie 35 tys. osób. A ma być gorzej.

Znikną 2 miliony

Przyrost powyżej zera notujemy od niedawna, bo od 2006 r. Dlaczego? – Podobnie jak w Europie Zachodniej nasza skłonność do prokreacji jest coraz silniej związana z czynnikami ekonomicznymi – tłumaczy Waldemar Urbanik, socjolog z Wyższej Szkoły TWP w Szczecinie.

– Ludzie tym chętniej decydują się na potomstwo, im wygodniej i bezpieczniej im się żyje. A w tym czasie mieliśmy dobrą koniunkturę gospodarczą, także korzystanie z licznych możliwości wynikających z naszej obecności w UE stało się powszechne i doceniane.

Niestety, wszystko wskazuje na to, że ów dodatni przyrost długo się nie utrzyma i szybko znów wpadniemy do głębokiego dołka z pierwszej połowy minionej dekady, gdy np. w rekordowym 2003 r. demografowie zanotowali naturalny ubytek 14,1 tys. Polaków, a sumując stratę z lat 2000 – 2009 – ponad 90 tys. osób.

Według uaktualnionej prognozy demograficznej GUS do roku 2035 liczba Polaków będzie topnieć.

W kolejnych dwóch latach liczba urodzeń wprawdzie jeszcze się utrzyma powyżej liczby zgonów, ale już w 2014 r. wejdziemy w kolejny demograficzny dołek. W 2016 r. liczba urodzeń spadnie poniżej 400 tysięcy, a ludność Polski poniżej 38 milionów, żeby w roku 2035 liczyć ledwie 35 993 069.

Coraz dłuższe życie

Za to Polacy żyją coraz dłużej. W 2009 r. mężczyźni żyli średnio 71,5 roku (o 4,9 dłużej niż 20 lat temu), kobiety – 80,1 (odpowiednio o ponad 5,3 roku dłużej).

Przy czym mężczyźni mieszkający w miastach żyli średnio 71,9 roku, na wsi zaś około roku krócej. Wieś lepiej służy paniom – w 2009 r. żyły tam średnio 80,2 roku, o 0,2 dłużej niż panie z miast.

Mapa tzw. trwania życia wciąż ujawnia głębokie zróżnicowanie. Najkrócej żyją panowie z centralnej Polski – w województwie łódzkim długość życia mężczyzn w 2009 r. wyniosła 69,2 roku. To cztery lata mniej niż np. na Podkarpaciu, gdzie statystycznie od lat żyje się najdłużej. Wśród kobiet najkrócej żyją mieszkanki woj. łódzkiego (78,9) i Śląska (79,1). Natomiast mieszkanki woj. podlaskiego, podkarpackiego i małopolskiego – dożywają średnio 81 lat.

80 lat to także średni wiek dożywania na Pomorzu, Opolszczyźnie, Lubelszczyźnie i Mazowszu.

Według prognozy GUS ta tendencja będzie się wzmacniała. Średni wiek Polaka (dziś 38 lat) w ciągu 25 lat wzrośnie do 45 lat, będzie też niemal trzykrotnie więcej 80-latków.

Liczba osób w wieku produkcyjnym z obecnych ok. 25 mln ma spaść do niespełna 21 mln w 2030 r.

Waldemar Urbanik twierdzi, że wywoła to poważne skutki ekonomiczne, te zaś zdeterminują społeczne.

– Zabraknie nam po prostu rąk do pracy i posypie się nasz system emerytalny – przewiduje socjolog. – Prawdopodobnie czeka nas powtórka scenariusza, jaki przerabiała już Europa Zachodnia, czyli fala imigrantów, którzy będą zapełniać lukę na polskim rynku pracy. A myśląc o skutkach społecznych, nie sposób nie zadać pytania, czy jesteśmy przygotowani na falę imigrantów, głównie ze Wschodu? Strukturalnie – czy mamy programy asymilacyjne, i społecznie – czy jesteśmy gotowi na spotkanie z innością: kulturową, a także być może etniczną i religijną.

Potrzeba zmian

Polacy, zanim zdecydują się na dziecko, często starają się najpierw zapewnić sobie dobrą pracę i kupić mieszkanie. A gdy się decydują, to najczęściej na jedno. W ostatniej dekadzie utrwalił się model rodziny 2+1. Dziś nasz poziom dzietności to już jedynie 1,20 na kobietę, i ma się utrzymać do 2035 r.

Taki wskaźnik nie daje żadnych szans na uzyskanie poziomu tzw. zastępowalności pokoleń.

– Polska, nie mając ani polityki społecznej, ani socjalnej z prawdziwego zdarzenia, nie ma też polityki prorodzinnej – mówi Urbanik. – Wszystko to, co się w tej dziedzinie dotąd zdarzyło, łącznie z becikowym, to działania pozorne.

Prof. Ryszard Cichocki, socjolog z UAM, podkreśla, że nie widać żadnej polityki regionalnej hamującej odpływ młodych ludzi do wielkich miast. – Bo czy słyszał ktoś, żeby gdzieś zbudowano np. osiedle dla wybitnych absolwentów lokalnej uczelni, by zatrzymać ich u siebie? Nie ma takiej polityki, bo nie ma na to pieniędzy.

Według Urbanika niezbędna jest spójna i długofalowa polityka prorodzinna prowadzona przez rząd i władze lokalne.

– Pomoc finansowa, a także system opieki nad matką od pierwszego dnia ciąży – wylicza. – No i kwestia systemu instytucji wspierających rodzinę, takich jak żłobki czy przedszkola.

Sądy i trybunały
Czego brakuje w planie Adama Bodnara na neosędziów? Prawnicy oceniają reformę
Podatki
Pomysł z zespołu Brzoski: e-faktury mogłyby wyręczyć sądy w ściganiu dłużników
Matura i egzamin ósmoklasisty
Rozpoczęło się maturalne odliczanie. Absolwenci już otrzymali świadectwa
Sądy i trybunały
Piotr Schab: Nikt nie ma prawa łamać mojej kadencji
Materiał Promocyjny
Jak Meta dba o bezpieczeństwo wyborów w Polsce?
Prawo drogowe
Za jazdę na takim „rowerze" można zapłacić mandat i stracić prawo jazdy