Sąd Dyscyplinarny dla Prokuratorów przy Prokuratorze Generalnym orzekł w czwartek, że niezawiadomienie szefa prokuratury „o zamiarze przekazywania do publikacji" artykułów dla „Rzeczpospolitej" to delikt, za który Beacie Mik, prokuratorowi Prokuratury Generalnej w stanie spoczynku, należy się kara upomnienia.
– Konstytucyjnie gwarantowana swoboda wypowiedzi ma ograniczenia. Służba w prokuraturze oznacza wiele ograniczeń – mówił w ustnym uzasadnieniu orzeczenia przewodniczący składu sądzącego prok. Marcin Czapski.
Sąd dokonał rozróżnienia między prowadzoną przez Beatę Mik działalnością naukową (publikacje m.in. w piśmie „Prokuratura i Prawo"). Jej publikacje na łamach prawnych stron „Rzeczpospolitej" uznał za działalność publicystyczną, na której kontynuowanie powinna ona uzyskać zezwolenie od Bogdana Święczkowskiego. Według sądu taka publicystyka to „inne zajęcie" w rozumieniu ustaw o prokuraturze i sądach, a niepowiadomienie przełożonego sąd uznał za działanie umyślne.
To dlatego, że w listopadzie 2016 r. prok. Mik zawiadomiła Bogdana Święczkowskiego o zamiarze sformalizowania współpracy z naszą gazetą i podpisania z wydawcą „Rz" umowy ws. przeniesienia praw autorskich do swych tekstów. Prokurator krajowy się sprzeciwił (do dziś tego nie uzasadniając), więc prok. Mik umowy nie podpisała, ale publikowała nadal, gdyż na publikację zgody udzielił jej jeszcze w 2000 r. ówczesny prokurator generalny Lech Kaczyński. Dlatego też – twierdziła obwiniona – nie musiała zawiadamiać prokuratora krajowego o tym, co już od wielu lat robi.
W wytoczonej jej sprawie dyscyplinarnej chodzi o 14 tekstów opublikowanych między listopadem 2016 r. a wrześniem 2017 r. na naszych łamach. Według rzecznika dyscyplinarnego prok. Małgorzaty Nowak (która żądała dla prok. Mik kary nagany) obwiniona powinna zawiadomić prokuratora krajowego o zamiarze podjęcia „innego zajęcia", czyli „przekazywania do publikacji" tekstów.