Piotr Prusinowski: Polakom skradziono Sąd Najwyższy, Trybunał Konstytucyjny i Krajową Radę Sądownictwa

Czy naprawdę cały prawniczy świat się myli, a rację ma garstka karierowiczów, która dzięki politykom przejęła Sąd Najwyższy? – pyta Piotr Prusinowski, dziś sędzia Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych w SN, były prezes tej Izby.

Publikacja: 10.11.2024 13:11

Warszawa, 09.08.2022. Pierwsza Prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Manowska i prezes Sądu Najwyższego

Warszawa, 09.08.2022. Pierwsza Prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Manowska i prezes Sądu Najwyższego kierujący Izbą Pracy i Ubezpieczeń Społecznych Piotr Prusinowski w Sądzie Najwyższym w Warszawie.

Foto: Marcin Obara/PAP

24 października w Sądzie Najwyższym miało się odbyć Zgromadzenie Ogólne Sędziów SN. I do niego nie doszło, bo zabrakło kworum z uwagi na zachowanie tzw. starych sędziów SN. Pan jest jednym z nich.

Słuchałem wypowiedzi rzecznika prasowego SN, byłego wiceministra w rządzie PiS, jak zawsze „bezstronnego i obiektywnego”. Stwierdził, że zachowujemy się jak dzieci. Tak mi się wtedy przypomniało: ktoś mądry powiedział, że jeśli nie staniemy się jak dzieci, to nie wejdziemy do Królestwa Niebieskiego. No, ale może ja się nie znam, a ten ktoś się mylił. Tak sobie jednak myślę, że sędziowie SN – jak ich pani nazywa: „starzy” – przypominają takie „prawnicze dzieci”. Wciąż idealistycznie wierzą, że „ius est ars boni et aequi” (prawo jest sztuką tego, co dobre i słuszne – przyp. red.). Powinni współpracować z politykami Zjednoczonej Prawicy i pomagać w rozwalaniu wymiaru sprawiedliwości. A tu masz babo placek – nie poszli na lep awansów, apanaży, przywilejów, „nie jedli z ręki” politykom. Naprawdę, jak dzieci „głupio” wierzą, że prostolinijność, bezinteresowność i konsekwencja definiuje Sąd Najwyższy. Dla pana rzecznika, neosędziego, to naiwne, dla mnie wiarygodne. Wyjaśnia też, dlaczego nie poszliśmy na Zgromadzenie Ogólne Sędziów SN. Zgromadzenie Ogólne to dla nas sacrum. Podobnie jak dzieci nie uznajemy zgniłych kompromisów. Profanum? Nie, dziękuję, to za mało.

Czytaj więcej

Piotr Prusinowski: Nie znoszę szkodników, ignorantów i karierowiczów w SN

A co jest tym profanum?

Zgadzam się z powszechnym poglądem, że Polakom skradziono Sąd Najwyższy, Trybunał Konstytucyjny i Krajową Radę Sądownictwa. Wsadzono do tych instytucji – poza nielicznymi wyjątkami – ludzi „jednokolorowych” lub „bezbarwnych”. Tak sobie myślę, że jeśli Polska jest taka różnorodna, a monotonia tak nieciekawa, to sędziowie nie mogą być wyłącznie „szarzy”. Nie trzeba być prawnikiem, aby zrozumieć, czemu neosędziowie z SN nie są w całej Europie uznawani za osoby mogące stworzyć niezawisły i niezależny sąd. To się czuje i wie. Ta nachalna jednostajność przekazu jest przecież nie do zniesienia. Tak się kończy, gdy politycy z tej lub z drugiej strony politycznej sceny malują nam świat i „reformują” na swoją modłę sądownictwo. Strzeż, Boże, od takich „pejzażystów”. Nie będziemy uczestniczyć w Zgromadzeniu Ogólnym do czasu wyjaśnienia statusu neosędziów. To oczywiste. Dziecko to rozumie. W sacrum nie ma miejsca na jednobarwność. Polacy zasługują na pluralistyczny, swój i wspólny Sąd Najwyższy. A tak a propos profanum, jakie to szczęście, że pani Małgorzata Manowska dostrzegła już w październiku 2024 r. koniec zagrożenia covidowego. Odetchnąłem z ulgą. Jestem jej bardzo wdzięczny za niezwoływanie Zgromadzenia. Naprawdę czuję się przy niej bezpiecznie.

Pan sobie żartuje z poważnych spraw…

Robię to, bo alternatywą jest rozdzieranie szat, a na to, proszę wybaczyć, jest trochę za zimno i nie chcę niektórych zawstydzić. Czy tylko ja widzę te manipulacje pani Małgorzaty Manowskiej i jej popleczników? Przez prawie pięć lat jakoby covid uniemożliwiał rozmowę o istotnych sprawach sądownictwa – na przykład o farsie, jaką był wybór przyjaciółki pana prezydenta na pierwszą prezes SN. To ja stroję sobie żarty? No chyba nie. Pani Małgorzata Manowska to dopiero kawalarz. Boki zrywałem przez prawie pięć ostatnich lat. A teraz to mi się już gadać nie chce.   

Czytaj więcej

Prusinowski o decyzjach Manowskiej. "Czynności samozwańca i uzurpatora"

Co chcecie osiągnąć poprzez swoją postawę?

Nasz cel od początku napaści Zjednoczonej Prawicy i jej pomagierów mieniących się prawnikami na Sąd Najwyższy jest niezmienny. Mamy takie dziecięce, naiwne marzenia. Ja marzę, że do Izby Pracy SN trafią najwyższej próby specjaliści – Polska jest taka bogata, tylu ich ma – a nie ludzie niedouczeni z tej dziedziny prawa, za to „swoi”, czyli nieznośnie „szarzy”. Czy to tak dużo? Niestety. Dla dzisiejszego kierownictwa SN i członków neo-KRS to wygórowane postulaty. Pytam zatem, o czym ja mam z nimi rozmawiać? Proszę pojechać do dowolnego sądu w Polsce i zapytać sędziów, co myślą o neosędziach z SN. Pani i ja wiemy, co odpowiedzą. Padną brzydkie słowa i nie będzie miło. Na szczęście Polsce trafili się przyzwoici sędziowie. Nie dali się stłamsić i kupić. Czy oni wszyscy się mylą? Czy naprawdę cały prawniczy świat się myli, a rację ma ta garstka karierowiczów, która dzięki politykom przejęła Sąd Najwyższy? A wie pani, co jest najsmutniejsze? Mówię takie rzeczy o sędziach SN i nic się nie stanie. Dlaczego? Bo to prawda. Prawdę tak łatwo zrelatywizować. Neosędziowie to wiedzą, to ich pożywka i metoda. Co chcę osiągnąć? Chcę normalności, chcę wejść do Sądu Najwyższego i zobaczyć wybitnych prawników, którzy są jak kolory jesieni, wiosny, lata i zimy – po prostu różni, różni w poglądach, różni w spojrzeniach, różni w światopoglądach i niepowiązani z politykami. Brakuje mi tego jak tlenu. Dziś większość Sądu Najwyższego to bezkształtna masa, nieznośna, dojmująca szarość. Politycy lubią takie monolityczne, „garniturowe” barwy – ja ich nie znoszę. Mówią, że o gustach się nie dyskutuje, więc nie mamy o czym gadać.

Zgromadzenie nie odbywało się przez cztery lata. Może czas pozamykać stare sprawy?

Owszem, już czas. Jak długo można tolerować Trybunał Konstytucyjny z „dublerami”, który jest tak twórczy, że zaraz zacznie wydawać zabezpieczenia w sprawach rozwodowych pingwinów. Jak długo można znosić członków KRS, którzy robią wszystko, tylko nie stoją na straży niezależności sądów i niezawisłości sędziów? Jak długo można mieć Sąd Najwyższy, którego orzeczenia nie są w Europie uznawane za pochodzące od sądu? Jak długo można tolerować sędziów SN, którzy według standardów strasburskich i luksemburskich nie tworzą niezawisłego i bezstronnego sądu? Przecież to chore. Każdy to widzi. Przepraszam, nie każdy. Większość neosędziów z Sądu Najwyższego posiada wrodzony gen bezstronności i tego nie widzi. Jest on tak silny, że nawet jak wypowiadają się w swojej sprawie, to są bezstronni. No tak. Pożartowaliśmy. A teraz może nadszedł czas na normalność, czas na odpowiedzialnych polityków. Czekamy na działania ustawodawcze. Jak długo można „konsultować” to, co oczywiste? 

Sami sędziowie SN, w tym i ci tzw. starzy, jeszcze dwa lata temu zabiegali o zwołanie Zgromadzenia Ogólnego sędziów SN. Skąd więc ten bojkot?

To prawda. Ponad cztery lata temu mieliśmy nadzieję, że dyskusja z neosędziami jest możliwa, że oni też chcą żyć w normalnej Polsce. Dziś wiadomo, że tak nie jest. Tyle złego zrobili.

Na przykład?

Za mało mamy miejsca, aby wymienić wszystkie „tałatajstwa”. Podam przykład. Parę dni temu jako obrońca byłej pierwszej prezes SN sędzi Małgorzaty Gersdorf dostałem postanowienie wydane przez neosędziego w jej sprawie dyscyplinarnej. „Orzekł”, że nie ma podstaw do jego wyłączenia od rozpoznania sprawy. Dokładnie tak! Nie przejęzyczyłem się. Sam o sobie przesądził, że jest niezawisły i niezależny. Gen bezstronności, nie ma co. Pięciolatek wie, że to lipa. Z takich „kwiatków” usłany jest dziś Sąd Najwyższy. Że też ja jestem taki staromodny i wierzę w to głupie „nemo iudex in causa sua” (nikt nie może być sędzią we własnej sprawie – przyp. red.). Trudno naprawdę z tym żyć. Teraz rozumie pani, dlaczego rozmowy już nie będzie. Za dużo się zdarzyło. Ja nigdy nie zapomnę tego, co wyprawiała Izba Dyscyplinarna, co oni dalej robią z profesor Gersdorf. Ma odpowiadać dyscyplinarnie za to, że dopuściła do wydania uchwały trzech połączonych Izb. Przecież dla każdego piekarza, kolejarza i drwala – a ci mogą nie znać się na prawie – to absurd. W tym miejscu chcę coś ogłosić. Urodą przewyższam Marylin Monroe i śpiewam lepiej niż Luciano Pavarotti. Niezłe, co? Też mam ten gen. No tak, chyba panią przekonałem, to tyle, jeśli chodzi o bezstronność i dobre intencje neosędziów z SN. Większość z nich albo brała udział w tym bezprawiu, albo aktywnie je popierała, albo w najlepszym wypadku wymownie milczała. O czym ja mam z nimi rozmawiać? O finezji malarstwa holenderskiego?
 

Jak to jest z tym kworum podczas zgromadzenia? Ilu sędziów musi być na nim obecnych, żeby podjąć jakieś decyzje? I żeby zgromadzenie w ogóle się odbyło?

Zgodnie z art. 17 ust. 3 ustawy o Sądzie Najwyższym do podjęcia uchwały Zgromadzenia Ogólnego Sędziów SN wymagana jest obecność co najmniej 2/3 sędziów każdej z izb. 24 października 2024 r. zgromadzenie się nie odbyło, bo takiego kworum nie było w Izbie Pracy i Ubezpieczeń Społecznych i w Izbie Karnej.

Czytaj więcej

Prezes Prusinowski bez dyscyplinarki za słowa o funkcjonowaniu SN

O jakich uchwałach mowa?

Zgromadzenie Ogólne Sędziów SN ma kilka kompetencji. Wybiera pięciu kandydatów na stanowisko pierwszego prezesa Sądu Najwyższego; rozpatruje i przyjmuje projekt corocznej informacji o działalności Sądu Najwyższego, rozpatruje inne sprawy z inicjatywy prezesów SN, kolegium SN lub co najmniej pięciu sędziów SN; odejmuje też uchwały w innych ważnych sprawach dotyczących Sądu Najwyższego.

Do czego ten bunt może doprowadzić?

Proszę wybaczyć, ale buntują się ci, za którymi nie stoi prawo. „Starym” sędziom SN nikt przy zdrowych zmysłach nie zarzuca, że nie są niezawiśli i bezstronni, nikt nie podnosi, że są nominatami partyjnymi. Proszę się cofnąć o osiem lat. Przez myśl nikomu w Polsce nie przeszło, że można sądownictwo zamienić w takie bagno. Tego nie zrobili hobbici. Sprawcy mają imiona i nazwiska – Małgorzata Manowska, Joanna Lemańska, Joanna Misztal-Konecka, Zbigniew Kapiński, Aleksander Stępkowski. To oni odpowiadają za to, co się stało z Sądem Najwyższym. To oni są buntownikami. To oni ręka w rękę z politykami uczestniczyli w zamachu na niezależność Sądu Najwyższego. To oni są beneficjentami „dobrej zmiany”. To z powodu ich działań Polska płaciła i płaci wielomilionowe odszkodowania. I to niby ja jestem buntownikiem? Wolne żarty. Tak właśnie relatywizuje się prawdę. Przepraszam, wiem, że to z pani strony niezamierzone. Zresztą, niech czytelnicy rozsądzą, kto tu jest buntownikiem, kto szkodzi Polsce.

Czy paraliż Zgromadzenia Ogólnego SN przekłada się na sprawność postępowania przed Sądem Najwyższym? Czy ucierpią na tym obywatele, którzy mają swoje sprawy w sądzie?

Na szczęście nie. Funkcjonowanie zgromadzenia nie ma bezpośredniego przełożenia na sprawność i szybkość postępowań przed Sądem Najwyższym.

Czytaj więcej

Będą zmiany w projekcie dotyczącym tzw. neosędziów. Znamy szczegóły

Jest szansa na zażegnanie konfliktu w SN?

Znowu to samo. Relatywizacja prawdy. Przepraszam najmocniej, ale w Sądzie Najwyższym nie ma konfliktu. Jeśli do pani domu wejdzie włamywacz, a pani zacznie się z nim szarpać, broniąc swoich dzieci, to mamy do czynienia z konfliktem? No właśnie. Podobnie jest w Sądzie Najwyższym. Znajdują się w nim legalni sędziowie i intruzi, którzy dostali się do niego „na plecach” polityków, w bezprawnej procedurze, przy oburzeniu i potępieniu środowiska prawniczego, a wszystkie możliwe instytucje potwierdziły, że osoby te nie mogą stworzyć niezależnego i bezstronnego sądu. To jest konflikt? Ja nazywam to samoobroną. Samoobrony nie można zażegnać, prowadzi bowiem do odparcia bezprawnego zamachu.  

To jak tę sytuację naprawić?

Naprawa leży mi na sercu. Nie jestem radykałem, patrzę na neosędziów orzekających w sądach powszechnych i widzę w zdecydowanej większości dobrych sędziów. Nigdy nie „rzucę w nich kamieniem”. W Sądzie Najwyższym proporcje są odmienne. Zawsze będę powtarzał, że cenię sobie znajomość z sędziami SN, powołanymi od 2018 r., którzy nie słowami, ale czynami i swoją postawą udowodnili, że są „nieprzemakalni”. Polski nie stać na ich utracenie, ich wiedza i przymioty charakteru powinny służyć społeczeństwu. Niestety, stanowią mniejszość, większość neosędziów SN nie stanęła na wysokości zadania, pozostali „szarzy”. Muszą odejść.

Czy obecna pierwsza prezes ma szansę zwołać skutecznie Zgromadzenie Ogólne Sędziów SN?

Odpowiem tak: dopóki w Sądzie Najwyższym jest chociaż jeden „stary” sędzia, nie spoczniemy w dążeniu do normalności. Pani Małgorzata Manowska, podobnie jak pozostali neosędziowie, po pierwsze, zdecydowała się uczestniczyć w bezprawnym konkursie, przyjęła powołanie na sędziego SN, mimo że NSA wydał postanowienie zabezpieczające, a następnie uchylił dotyczącą jej uchwałę neo-KRS. Po drugie, została powołana na stanowisko pierwszego prezesa bez uchwały zgromadzenia ogólnego, z jawnym pogwałceniem demokratycznych reguł funkcjonowania tego organu przedstawicielskiego. Po trzecie, wielokrotnie w swoim interesie łamała prawo – wspomnę tylko o fałszowaniu wyników głosowań na kolegiach SN, o bezprawnym  przechwytywaniu akt i uniemożliwianiu orzekania przez Sąd Najwyższy. Pyta mnie pani, czy Małgorzata Manowska ma szansę zwołać skutecznie Zgromadzenie. Odpowiem: dopóki tchu w płucach starczy, nie.

Czytaj więcej

Piotr Prusinowski: Sąd Najwyższy to nie krąg „Siary” z filmu "Kiler"
Nieruchomości
Sąd Najwyższy wydał ważny wyrok dla tysięcy właścicieli gruntów ze słupami
Konsumenci
To koniec "ekogroszku". Prawnicy dla Ziemi: przełom w walce z ekościemą
Edukacja i wychowanie
Nie zdał egzaminu, wygrał w sądzie. Wykładowcy muszą przestrzegać zasad
Prawo w Polsce
Ile zapłacimy za abonament RTV w 2025? Oto stawki od 1 stycznia i lista zwolnionych z opłaty
Materiał Promocyjny
W domu i poza domem szybki internet i telewizja z Play
Podatki
Ulga podatkowa dla pracujących seniorów. Czym jest i kto może z niej skorzystać?
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku