Zapowiedziane przez Jarosława Kaczyńskiego plany wobec sądownictwa nie są nowe. Niektóre, jak pomysł spłaszczenia struktury sądów, leżały w szufladzie u Zbigniewa Ziobry od kilku lat. Świeży nie jest też pomysł okrojenia Sądu Najwyższego.
Termin ogłoszenia zapowiedzi nowej ofensywy w sądownictwie nie jest przypadkowy. Prezes PiS wie, że w relacjach z UE znajdujemy się w momencie krytycznym. Na szali leżą unijne miliardy na odbudowę po pandemii i wynik bitwy z opozycją na narracje w sprawie polexitu.
Czytaj więcej
Prezes Jarosława Kaczyński zapowiedział zmniejszenie Sądu Najwyższego, co może oznaczać dodatkową burzę wokół tego sądu.
PiS chce upiec kilka pieczeni na jednym ogniu, tylko pozornie rezygnując z podboju sądów. Likwidacja Izby Dyscyplinarnej jest ukłonem wobec Brukseli. Sygnałem, że PiS zamierza respektować wyroki Trybunału Sprawiedliwości UE.
Spłaszczenie struktury sądów samo w sobie jest pomysłem wartym dyskusji. Tyle tylko, że obecnie za taką zmianą może kryć się coś więcej – chęć przeprowadzenia czystki wśród najbardziej niepokornych sędziów. Jarosław Kaczyński powiedział: „Weryfikacji nie będzie. Chyba że chodziłoby o jakieś ciężkie przypadki dyscyplinarne". Czy chodziło mu o sędziów popełniających pospolite przestępstwa, czy też buntujących się w sprawach ustrojowych, kwestionujących ostatni wyrok Trybunału Konstytucyjnego? Odpowiedź jest raczej oczywista. Są dziś sędziowie, przeciwko którym toczy się po kilkanaście (u rekordzisty kilkadziesiąt) postępowań przed rzecznikiem dyscyplinarnym w związku z podważaniem reform PiS i udziałem w debacie publicznej.