Wystawa w Salach Redutowych Teatru Wielkiego w Warszawie nie powinna właściwie zaskakiwać. Skolimowski jest twórcą wielu talentów: reżyserem, aktorem, scenarzystą, poetą. I stosunkowo od niedawna właśnie malarzem, choć twierdzi, że rysował od dzieciństwa.
Malowanie obrazów o gigantycznych formatach to rozdział w jego życiu dużo późniejszy. Jedno z pierwszych takich dzieł, inspirowanych japońską kaligrafią powstało w latach 90. pod wpływem podróży z Los Angeles do Japonii i wrażeń z bezsennych nocy, wypełnianych wędrówkami po ulicach miasta.
Wernisażowy debiut Skolimowskiego odbył się w 1996 roku w Turynie i niemal wszystkie wystawione wówczas obrazy zostały sprzedane poza autoportretem, który powstał na planie filmu „Wiosenne wody" pod wpływem konfliktu z producentem i aktorami: Nastassją Kinski i Timothym Huttonem. W jego tytule „Unfinished Skolimowski", jak opowiadał reżyser, była ukryta gra słów „że niby oni mnie jeszcze nie wykończyli, a ja jeszcze nie wykończyłem obrazu".
Od tamtej pory pokazywał swe prace z sukcesem w różnych miejscach świata: w Los Angeles, Paryżu, Berlinie, Wenecji. A kupowali je m.in. sławni ludzie kina, Jack Nicholson, Dennis Hopper, Leonardo DiCaprio.
„W przeciwieństwie do pracy nad filmem, w malarstwie wszystko mi wolno. Żadnych ograniczeń, żadnych zobowiązań, żadnego przymusu. Robię, co chcę, i na szczęście miewam satysfakcje z wyników" – deklaruje Jerzy Skolimowski w katalogu urodzinowej wystawy w Warszawie.