A.Ż. deklaruje brak zaufania do instytucji artystycznych, które – jego zdaniem – „oferują kulturę usypiającą". Znaczy to, że mumifikują twórczość, usztywniają wszelką kreatywność, eliminują autentyzm sztuki. Na domiar złego „pracownikom zaczyna się wydawać, że ich instytucje należą tylko do nich" (cytat z katalogu). W konsekwencji tych poglądów Żmijewski penetruje środowiska „dziewicze", niepodpadające pod zinstytucjonalizowaną dystrybucję sztuki. Stąd wycieczki do więzienia, akcje plenerowe z dzieciakami, warsztaty ze studentami różnych nacji (najnowsza, tegoroczna praca realizowana w Lipsku pt. „Obcy").
Rozumiem jego działania jako próbę powrotu do emocji towarzyszących procesowi twórczemu. Do instynktów, atawizmów tkwiących w nas, ludzkim gatunku. Widać to u dzieci: jak nasi praprzodkowie spontanicznie wyrażają siebie poprzez obrazy, barwy, kształty... Dlatego A.Ż. prowadzi grupkę młodych na Cmentarz Żydowski w Warszawie czy do lasu w Palmirach i obserwuje ich spontaniczne malarskie reakcje. Podobnie wyzwala plastyczną aktywność w kobietach osadzonych w Areszcie Śledczym na Grochowie.
Okazuje się, że przygnębiająca aura na poły zdewastowanej nekropolii skłania dzieci do sięgania po czerń z akcentami czerwieni; u osadzonych kobiet zaś przeciwnie, pojawia się feeria kolorów i nieskrępowana energia kształtów.
Wątpiąc
Przyjrzałam się uważnie narzędziom, którymi dysponowały dzieciaki w cmentarnej scenerii: miały tylko czarną i czerwoną farbę. Znaczy, nie kierowały się własnym odruchem, nie podziałała na nie specyfika miejsca... Natomiast dodawanie do malunków martwych liści, mchu, ziemi – to ich własna inicjatywa.
Zgadzam się z poglądami Żmijewskiego odnośnie do instytucji kultury (oraz innych). Ale tu pytanie: dlaczego artysta jednak wystawia prace swoje oraz „warsztatowców" w galeriach, i to tych najbardziej prestiżowych, a nie w bardziej dyskretnych, z założenia „niekulturalnych" miejscach?
Kolejna moja wątpliwość dotyczy warsztatów z młodymi ludźmi, którzy mają wyrazić wszechobecną przemoc. Pomijam mocno naiwne wyobrażenia na ten temat (czy naprawdę nauka obcego języka podpada pod przemoc?). Bardziej zadziwiły mnie efekty ruchowe. Rejestracja filmowa do złudzenia przypomina poszukiwania w eksperymentalnych teatrach z lat 60. i 70. (Laboratorium Grotowskiego, Gardzienice Staniewskiego) czy parateatralne doświadczenia prowadzone przez happenerów bądź performerów (m.in. Kantor, Abramović, Acconci).