Przedsięwzięcie jest imponujące – ponad 300 prac twórców malarstwa i grafiki z największych muzeów polskich oraz Muzeum Narodowego w Budapeszcie i słynnego Muzeum Brukenthala w Sibiu.
Punktem odniesienia do tej opowieści jest z pewnością chluba gdańskiego muzeum, czyli słynny tryptyk Memlinga „Sąd Ostateczny".
Wśród prezentowanych obiektów znajdują się m.in. prace twórców malarstwa niderlandzkiego, flamandzkiego, holenderskiego, włoskiego i niemieckiego tej klasy co Francisco Goya, Pieter Bruegel II, Albrecht Dürer, Edward Munch, Lucas Cranach. Są prace Ottona van Veena, nauczyciela Rubensa, a z polskich m.in. Malczewski, Grottger, Hofman, Matejko, Witkacy, Podkowiński czy Schulz.
Twórcy wystawy przypominają, że odczuwanie grzechu w kulturze europejskiej wynika z dziedzictwa antycznej kultury śródziemnomorskiej i religijnej tradycji judeochrześcijańskiej. Gdańska wystawa prezentowana jest w gmachu głównym muzeum oraz w oddziale Zielona Brama. Mamy pełen przegląd gatunków malarskich od malarstwa religijnego i mitologicznego po portret, martwą naturę i malarstwo krajobrazowe.
Oblicza grzechu ukazane są przez pryzmat religii, w tym szczególnie katolicyzmu, prawosławia oraz protestantyzmu. Ekspozycja rozpoczyna się oczywiście od raju utraconego, czyli Adama i Ewy. Potem mamy okazję obejrzeć różne sposoby ukazywania zła, śmierci i szatana. Jest też wyobrażenie cnót i wad, a wraz z nimi nagrody i kary, jakich może doświadczyć człowiek za swój postępek. Motyw Sądu Ostatecznego, którego centralnym elementem jest wspomniany tryptyk Memlinga, to także opowieść o sprawiedliwości, ale też traktat o potępieniu i przebaczeniu. Ta wystawa nie jest na szczęście mrocznym moralitetem mającym zwrócić uwagę na fakt, że człowiek jest istotą podatną czy wręcz skazaną na grzech i w konsekwencji potępienie. Ta opowieść daje promyk nadziei, dostrzega w człowieku cząstkę boskości. Ale też zachęca do rachunku sumienia.