W poprzedniej kampanii – parlamentarnej – kwestie naprawy sądów zeszły na dalszy plan i mija rok, a końca sporu nie widać. A to zbyt poważna sprawa, by zostawić ją tylko politykom i sędziom. Obywatele mają prawo domagać się zakończenia tego szkodliwego i zaostrzającego się sporu niepoprawiającego ani praworządności, ani pewności prawa choćby w obrocie gospodarczym. Choć formalnej kampanii jeszcze nie ma, praktycznie już trwa. Nie można zmarnować tych kilku miesięcy, licząc, że samo zwycięstwo np. kandydata koalicji obecnie rządzącej problem rozwiąże, bo nie ma pewności, że jej kandydat wygra, a jak wygra, że przyjmie rolę niejako notariusza podpisującego ustawy dotyczące sądów. Poza tym nie wiadomo jak długo obecny rząd przetrwa. Nie zanosi się zaś na szybkie zmarginalizowanie tego już kilkuletniego sporu przez samych skłóconych sędziów.
Kandydaci na prezydenta są jak najbardziej adresatem tych pytań. To prezydent powołuje sędziów, wetuje ustawy lub kieruje je do Trybunału Konstytucyjnego i czuwa nad przestrzeganiem konstytucji (art. 126 ust. 2), cokolwiek by to mało znaczyć, zwłaszcza przy obecnych sporach o rozumienie wielu norm konstytucyjnych, np. co do ustroju KRS czy TK, czy nawet zakresu niezależności sędziów. Czy np. mogą generalnie odmawiać orzekania z sędziami w innym trybie powołanych i brać normalne pensje.
Czytaj więcej
Żadna ze stron konfliktu o sądy nie ma wyraźnego pomysłu na jego zakończenie, poza czekaniem na kolejne wybory, na razie prezydenckie. Nie gwarantują one jednak, jak kilka poprzednich, rozwiązania sporu, a na pewno pokoju społecznego i zatrzymania strat.
Pewnie część obywateli patrzy na ten konflikt w sądach jak na element walki skłóconych ugrupowań politycznych (od czego część sędziów najwyraźniej się nie dystansuje), inni mają przed oczami ważniejsze problemy, jak ceny energii czy kondycja służby zdrowia. A jeszcze inni nie podzielają skrajnych ocen w rodzaju „Polakom skradziono Sąd Najwyższy”. Dlatego że dla wielu, którzy mają w SN sprawy spadkowe, frankowe czy rodzinne, nadal jest to SN, owszem, w kryzysie, którego sędziowie nie są w stanie opanować. Dla całego społeczeństwa i państwa polskiego ten spór sędziów i o sądu jest jednak niszczący i kosztowny.
W tej sytuacji każdy kandydat na prezydenta ma obowiązek przedstawić obywatelom, co zamierza w tej kwestii zrobić, gdyby został prezydentem, aby zapanował w sądach znośny ład.