Joanna Parafianowicz: Dobro wspólne czy zawodowa zazdrość

Procedury mediacyjne wyjęto spod prawa? Co w Vegas, zostaje w Vegas?

Publikacja: 13.12.2022 11:55

Joanna Parafianowicz: Dobro wspólne czy zawodowa zazdrość

Foto: Adobe Stock

"Niech pani zamknie mordę” – tymi słowy, niewątpliwie dojrzała zawodowo profesjonalna pełnomoczniczka zwróciła się przed kilkoma dniami do mojej klientki. Nieco dawniej z kolei inna osoba wykonująca zawód zaufania publicznego zasugerowała w obecności innych osób, że romans, w który wdał się mąż jej mocodawczyni, angażuje także mnie. Przez lata praktyki przypominam sobie także inne przykre słowa padające w toku prowadzonych spraw, zarówno pod moim, jak i moich klientów adresem. O ile niezręczności na rozprawie czy w publicznym miejscu można na rozmaite sposoby pacyfikować, o tyle wspomniane wypowiedzi padły w toku mediacji. Jej przebieg zaś, jak powszechnie wiadomo, objęty jest tajemnicą. Myślę, że warto jednakże zastanowić się, jak daleko ona sięga i czego w istocie dotyczy. Rodzi się zatem pytanie: czy postępowanie mediacyjne wyjęte jest spod prawa i na wzór hasła „Co wydarzyło się w Vegas, zostaje w Vegas”, można w jego toku zrobić i powiedzieć wszystko? Czy podczas posiedzenia można obrażać, zachowywać się nieelegancko i rzucać bezpodstawne oskarżenia?

Nie może być dowodem

W poszukiwaniu odpowiedzi warto przypomnieć, że jedną z podstawowych zasad mediacji, obok tajemnicy sprowadzającej się do tego, że z przebiegu ustaleń stron nie można czynić dowodu, podobnie jak i z zeznań mediatora, jest dobrowolność. Pojęcie to nie oznacza jednakże wyłącznie, że godzimy się na udział w mediacji i nikt nas do nich nie zmusza, ale, a może przede wszystkim, że przystępujemy do mediowania w dobrej wierze. Chcemy się porozumieć, jesteśmy gotowi na ustępstwa, wykazujemy się szczerością i jesteśmy świadomi, że ugoda zawarta bez woli jej realizacji jest nic niewarta, podobnie jak mediacje prowadzone jedynie dla pozoru. Właśnie m.in. z tych wszystkich przyczyn można w mediacji upatrywać pewnej wyższości wobec wdawania się w spór, w którego wyniku zawsze wygrywa tylko jedna ze stron, a nigdy obie.

Czytaj więcej

Joanna Parafianowicz: Pojednanie i dolewanie oliwy do ognia

Rozterki etyczne zawodowca

Pomimo wszystkich pozytywnych aspektów mediacji jej przebieg zdaje się generować rozterki etyczne po stronie profesjonalnych uczestników w sytuacjach, w których zachowanie którejś ze stron lub jej pełnomocnika zdaje się wykraczać poza powszechnie przyjęte ramy. Trudno bowiem jednoznacznie stwierdzić, czy w razie jaskrawej niewierności kodeksowi etyki możliwe jest zwrócenie się do rzecznika dyscyplinarnego ze skargą na adwokata lub radcę, czy powołanie mediatora na świadka niegodziwego zachowania jest możliwe oraz czy prawnik – działający jako pełnomocnik – ma być w sprawie aż zawiadamiającym, czy tylko autorem stosownego pisma.

Pomimo możliwych wątpliwości i rozterek zarówno adwokatowi, jak i radcy podczas postępowania mediacyjnego wolno dokładnie tyle, ile przed sądem i dokładnie te same zachowania są zabronione. W mediacji należy zatem m.in. okazywać szacunek sobie nawzajem, stronom i mediatorowi, nie należy celowo wprowadzać kogokolwiek w błąd, a nade wszystko – wypada zachowywać się kulturalnie. Obelgi, osobiste wycieczki i niegrzeczne słowa nie powinny mieć miejsca, a tak skrajne jak wspomniane zasługują nie tylko na negatywną ocenę własną, ale także – w myśl zasady, że każdy z nas współdziała w krzewieniu zasad zawodowej etyki i zobowiązany jest dbać o zewnętrzne postrzeganie środowiska – na powiadomienie organów samorządu. Tajemnica mediacji dotyczy bowiem jej przedmiotu, a nie okoliczności pobocznych, ustaleń stron, a nie zachowań pełnomocników, wzajemnych ustępstw, a nie napastliwych słów padających z ust prawników.

Wyjść ze strefy komfortu

Choć w środowisku adwokackim niewątpliwie mamy obawę przed współdziałaniem z pionem dyscyplinarnym w sprawie kolegów i koleżanek, a niemal każda prośba o interwencję traktowana jest jak anonimowy donos do służb bezpieczeństwa, jestem przekonana, że w wielu wypadkach warto wyjść z własnej strefy komfortu i podjąć próbę wpłynięcia na postawę innych osób. Agresja, obraźliwe słowa i inne nieprofesjonalne zachowania powinny zwracać naszą uwagę bardziej niż strój do ćwiczeń na siłowni koleżanki. Chyba że w tej całej etycznej wrzawie nie chodzi nam o dobro wspólne, lecz kieruje nami wyłącznie zazdrość.

Autorka jest adwokatką, założycielką bloga www.pokojadwokacki.pl

"Niech pani zamknie mordę” – tymi słowy, niewątpliwie dojrzała zawodowo profesjonalna pełnomoczniczka zwróciła się przed kilkoma dniami do mojej klientki. Nieco dawniej z kolei inna osoba wykonująca zawód zaufania publicznego zasugerowała w obecności innych osób, że romans, w który wdał się mąż jej mocodawczyni, angażuje także mnie. Przez lata praktyki przypominam sobie także inne przykre słowa padające w toku prowadzonych spraw, zarówno pod moim, jak i moich klientów adresem. O ile niezręczności na rozprawie czy w publicznym miejscu można na rozmaite sposoby pacyfikować, o tyle wspomniane wypowiedzi padły w toku mediacji. Jej przebieg zaś, jak powszechnie wiadomo, objęty jest tajemnicą. Myślę, że warto jednakże zastanowić się, jak daleko ona sięga i czego w istocie dotyczy. Rodzi się zatem pytanie: czy postępowanie mediacyjne wyjęte jest spod prawa i na wzór hasła „Co wydarzyło się w Vegas, zostaje w Vegas”, można w jego toku zrobić i powiedzieć wszystko? Czy podczas posiedzenia można obrażać, zachowywać się nieelegancko i rzucać bezpodstawne oskarżenia?

Rzecz o prawie
Łukasz Guza: Odczepcie się od PKW
Rzecz o prawie
Jacek Dubois: Będziesz siedział
Rzecz o prawie
Joanna Parafianowicz: Życzę dobrej reformy, mniej nowelizacji
Rzecz o prawie
Jarosław Gwizdak: Wizyty w 23 siedzibach sądów
https://track.adform.net/adfserve/?bn=78448410;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Rzecz o prawie
Jakub Sewerynik: Nie przyszliśmy na świat dla walk