"Niech pani zamknie mordę” – tymi słowy, niewątpliwie dojrzała zawodowo profesjonalna pełnomoczniczka zwróciła się przed kilkoma dniami do mojej klientki. Nieco dawniej z kolei inna osoba wykonująca zawód zaufania publicznego zasugerowała w obecności innych osób, że romans, w który wdał się mąż jej mocodawczyni, angażuje także mnie. Przez lata praktyki przypominam sobie także inne przykre słowa padające w toku prowadzonych spraw, zarówno pod moim, jak i moich klientów adresem. O ile niezręczności na rozprawie czy w publicznym miejscu można na rozmaite sposoby pacyfikować, o tyle wspomniane wypowiedzi padły w toku mediacji. Jej przebieg zaś, jak powszechnie wiadomo, objęty jest tajemnicą. Myślę, że warto jednakże zastanowić się, jak daleko ona sięga i czego w istocie dotyczy. Rodzi się zatem pytanie: czy postępowanie mediacyjne wyjęte jest spod prawa i na wzór hasła „Co wydarzyło się w Vegas, zostaje w Vegas”, można w jego toku zrobić i powiedzieć wszystko? Czy podczas posiedzenia można obrażać, zachowywać się nieelegancko i rzucać bezpodstawne oskarżenia?
Nie może być dowodem
W poszukiwaniu odpowiedzi warto przypomnieć, że jedną z podstawowych zasad mediacji, obok tajemnicy sprowadzającej się do tego, że z przebiegu ustaleń stron nie można czynić dowodu, podobnie jak i z zeznań mediatora, jest dobrowolność. Pojęcie to nie oznacza jednakże wyłącznie, że godzimy się na udział w mediacji i nikt nas do nich nie zmusza, ale, a może przede wszystkim, że przystępujemy do mediowania w dobrej wierze. Chcemy się porozumieć, jesteśmy gotowi na ustępstwa, wykazujemy się szczerością i jesteśmy świadomi, że ugoda zawarta bez woli jej realizacji jest nic niewarta, podobnie jak mediacje prowadzone jedynie dla pozoru. Właśnie m.in. z tych wszystkich przyczyn można w mediacji upatrywać pewnej wyższości wobec wdawania się w spór, w którego wyniku zawsze wygrywa tylko jedna ze stron, a nigdy obie.
Czytaj więcej
Nakłanianie do ugody zwaśnionych małżonków nie powinno być nachalne.
Rozterki etyczne zawodowca
Pomimo wszystkich pozytywnych aspektów mediacji jej przebieg zdaje się generować rozterki etyczne po stronie profesjonalnych uczestników w sytuacjach, w których zachowanie którejś ze stron lub jej pełnomocnika zdaje się wykraczać poza powszechnie przyjęte ramy. Trudno bowiem jednoznacznie stwierdzić, czy w razie jaskrawej niewierności kodeksowi etyki możliwe jest zwrócenie się do rzecznika dyscyplinarnego ze skargą na adwokata lub radcę, czy powołanie mediatora na świadka niegodziwego zachowania jest możliwe oraz czy prawnik – działający jako pełnomocnik – ma być w sprawie aż zawiadamiającym, czy tylko autorem stosownego pisma.
Pomimo możliwych wątpliwości i rozterek zarówno adwokatowi, jak i radcy podczas postępowania mediacyjnego wolno dokładnie tyle, ile przed sądem i dokładnie te same zachowania są zabronione. W mediacji należy zatem m.in. okazywać szacunek sobie nawzajem, stronom i mediatorowi, nie należy celowo wprowadzać kogokolwiek w błąd, a nade wszystko – wypada zachowywać się kulturalnie. Obelgi, osobiste wycieczki i niegrzeczne słowa nie powinny mieć miejsca, a tak skrajne jak wspomniane zasługują nie tylko na negatywną ocenę własną, ale także – w myśl zasady, że każdy z nas współdziała w krzewieniu zasad zawodowej etyki i zobowiązany jest dbać o zewnętrzne postrzeganie środowiska – na powiadomienie organów samorządu. Tajemnica mediacji dotyczy bowiem jej przedmiotu, a nie okoliczności pobocznych, ustaleń stron, a nie zachowań pełnomocników, wzajemnych ustępstw, a nie napastliwych słów padających z ust prawników.