Jerzy Haszczyński: Ameryka, najważniejszy sędzia, patrzy na Jerozolimę

Najostrzejsze od paru lat starcie izraelsko-palestyńskie może pomóc Beniaminowi Netanjahu utrzymać się u władzy. I wygrać Hamasowi wybory, jeżeli się odbędą.

Aktualizacja: 12.05.2021 21:30 Publikacja: 11.05.2021 18:27

Jerzy Haszczyński: Ameryka, najważniejszy sędzia, patrzy na Jerozolimę

Foto: AFP

Od kilku dni przypominamy sobie o konflikcie bliskowschodnim. Jak przed laty media pełne były dramatycznych obrazków: zamieszki, skutki ataków rakietowych i odwetowych nalotów. Tym razem doszły do tego kadry z interwencji policji izraelskiej w meczecie Al-Aksa na Wzgórzu Świątynnym.

Problemu izraelsko-palestyńskiego nie udało się rozwiązać od kilkudziesięciu lat mimo wielkiego zainteresowania świata tym małym terenem, na którym się rozgrywa. Nie zostanie rozwiązany i teraz. Wiele wskazuje na to, że dojdzie jednak do korekty w podejściu do tego konfliktu ze strony najważniejszego gracza: Stanów Zjednoczonych.

W czasach Donalda Trumpa wspierały wszystko, co robi Izrael. W szczególności krytykowaną przez innych (nieskutecznie) politykę budowy kolejnych osiedli żydowskich na terenach okupowanych. Ameryka blokowała niekorzystne dla Izraela inicjatywy. Teraz powoli zmienia nastawienie, wzywa obie strony do deeskalacji i nie stroni od krytyki Izraela. Nietypowo zachowała się podczas posiedzenia Rady Bezpieczeństwa ONZ w poniedziałek. Spotkanie było niejawne, nie pojawił się też żaden oficjalny komunikat, ale z przecieków prasowych wynika, że Ameryka nie groziła wetem, jak dotychczas, ale poprosiła pozostałych 14 państw o przełożenie wydania oświadczenia na później. W projekcie oświadczenia jest potępienie Izraela za próbę eksmisji palestyńskich rodzin z Szajch Dżarrach we wschodniej Jerozolimie, co było przyczyną wybuchu zamieszek.

Administracja Bidena na pewno nie wywróci polityki wobec Izraela do góry nogami, ale raczej nie może ignorować narastającego zrozumienia dla sprawy palestyńskiej w Partii Demokratycznej, zwłaszcza postępowego skrzydła. Jego gwiazda kongresmenka Alexandria Ocasio-Cortez oskarżyła na Twitterze izraelskich mundurowych o nieludzkie działania wobec Palestyńczyków i wezwała, by Ameryka stanęła na czele walki o prawa Palestyńczyków. Ocasio-Cortez ma na Twitterze 12,7 miliona obserwujących, czyli więcej niż prezydent Biden.

Próba eksmisji z Szajch Dżarrach (wciąż mówimy o próbie, bo sprawa jest w sądzie) pojawiła się nagle. Wyglądała jak prowokacja. Nawet część izraelskich ekspertów łączy ją z problemami Beniamina Netanjahu. Prawie powstał rząd, w którym to już nie on byłby premierem.

– Zamieszki, które wybuchły na wieść o planach wyrzucania Palestyńczyków z domów, bardzo mu służą. Może sugerować: jak ja byłem u władzy, to był spokój. A teraz opozycja chce ją przejąć. I od razu widmo wojny. Liczy, że politycy powiedzą: wracajmy do naszego kochanego wodza Netanjahu – mówi mi izraelski prawnik o poglądach lewicowych, coraz rzadszych w kraju. Dodaje, że Palestyńczycy lubią prowokacje, sami sprowokowali policję izraelską do wtargnięcia do meczetu w czasie piątkowych ramadanowych modłów.

Gdy Hamas na wydarzenia na Wzgórzu Świątynnym zareagował ostrzałem rakietowym Izraela ze strefy Gazy, Netanjahu użył nośnego argumentu: Terroryści znowu atakują cywilów. Trafił ze swoją narracją i na Zachodzie, i w Izraelu. Całkiem realne, że pozostanie na stanowisku premiera.

Palestyńczycy szykują się do pierwszych od kilkunastu lat wyborów. Miały się odbyć w maju. Zostały przełożone. Głównie ze strachu konkurencyjnych władz Autonomii Palestyńskiej przed triumfem Hamasu. Teraz ten triumf jest jeszcze bardziej prawdopodobny. Może daty wyborów długo nie poznamy.

Od kilku dni przypominamy sobie o konflikcie bliskowschodnim. Jak przed laty media pełne były dramatycznych obrazków: zamieszki, skutki ataków rakietowych i odwetowych nalotów. Tym razem doszły do tego kadry z interwencji policji izraelskiej w meczecie Al-Aksa na Wzgórzu Świątynnym.

Problemu izraelsko-palestyńskiego nie udało się rozwiązać od kilkudziesięciu lat mimo wielkiego zainteresowania świata tym małym terenem, na którym się rozgrywa. Nie zostanie rozwiązany i teraz. Wiele wskazuje na to, że dojdzie jednak do korekty w podejściu do tego konfliktu ze strony najważniejszego gracza: Stanów Zjednoczonych.

Pozostało 82% artykułu
Publicystyka
Andrzej Łomanowski: Rosjanie znów dzielą Ukrainę i szukają pomocy innych
Publicystyka
Zaufanie w kryzysie: Dlaczego zdaniem Polaków politycy są niewiarygodni?
Publicystyka
Marek Migalski: Po co Tuskowi i PO te szkodliwe prawybory?
Publicystyka
Michał Piękoś: Radosław, Lewicę zbaw!
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Publicystyka
Estera Flieger: Marsz Niepodległości do szybkiego zapomnienia. Były race, ale nie fajerwerki