Wołodymyr Zełenski wyszedł z szokującego werbalnego starcia z Donaldem Trumpem jako moralny zwycięzca. Amerykański prezydent całemu światu pokazał, że bliżej mu do Władimira Putina niż do dotychczasowych sojuszników USA z szeroko pojętego Zachodu - bliżej zarówno w ocenie wojny na Ukrainie, jak i warunków jej zakończenia („pokój” w wersji Kremla).
Jakie będą konsekwencje tego starcia? Raczej niedobre, zarówno dla Ukrainy, jak i dla państw, które wiedzą, że mogą być następnym celem rozzuchwalonej imperialnej Moskwy. Niedobre w zakresie bezpieczeństwa.
Czytaj więcej
Kreml świętuje. Po wielu latach starań Rosji udało się rozbić sojusz między Ukrainą a jej największym sojusznikiem, Stanami Zjednoczonymi.
Jakie gwarancje bezpieczeństwa dla Ukrainy są jeszcze na stole?
Już od wielu tygodni wiedzieliśmy, że Ukraina nie uzyska gwarancji bezpieczeństwa dzięki członkostwu NATO, tego domyślaliśmy się zresztą wcześniej, ale oficjalne potwierdzenie przez Trumpa sprzeciwu wobec przyjmowania Kijowa do sojuszu pozbawiły jakichkolwiek złudzeń. Na stole pojawiły się gwarancje nie o tak dużej sile jak artykuł 5 NATO - w postaci wojsk rozjemczych złożonych z żołnierzy państw europejskich. I ewentualnie jeszcze mgliste gwarancje związane z obecnością Amerykanów - ludzi biznesu czy geologów, którzy mogliby się pojawić, gdyby Zełenski podpisał wymuszane przez Trumpa porozumienie o atrakcyjnych surowcach spoczywających w ukraińskiej ziemi.
Oba warianty po piątkowej awanturze w Białym Domu są mniej prawdopodobne niż były przedtem.